Rouen

Rouen

sobota, 31 października 2015

Saint-Benoît Sur-Loire.

Wtorek, 16 czerwca 2015.

Saint-Benoît Sur-Loire. Nie tylko Epizod.

Już nie o świcie, jak wymagałaby tego reguła życia obowiązująca w miejscu, do którego się dziś udaję, choć wciąż jeszcze rano, wyruszam do Saint-Benoît. Jadę brzegiem Loary (zżyłem się już trochę z tą rzeką), w dalszym ciągu w kierunku przeciwnym do jej niespiesznego nurtu. Ten zaś wydaje się być dziś wyjątkowo powolny. Na tyle powolny, by nie być mi wyrzutem, że marnuję hipnotyzującą siłę żywiołu, nie jadąc w kierunku przeciwnym.



Cisza i powolność dominują tak w krajobrazie ustalonym przez Rzekę jak i w duszy próbującego zapamiętać jego szczegóły podróżnika. Na podkręcenie (tempa jazdy) przyjdzie jeszcze czas.

Teraz jadę na spotkanie romańskich murów opactwa wciąż jeszcze nie wiedząc, że to nie "pretensja" nieistniejącej właściwości rzecznego nurtu powinna mi być wyrzutem lecz brak należnej wiedzy o miejscu, do którego zmierzam. Ponieważ wyprawę do Saint-Benoît planowałem raczej jako próbę stanięcia za plecami Poety* i spojrzenia na opactwo w takim, jakim widział je on, świetle, zaskoczenie, jakie stało się tu moim udziałem przekroczyło najwyższy punkt skali. Wiele francuskich miast, wiosek czy osad a nawet prowadzących do nich dróg ma za patrona jakiegoś świętego. Wiele z tych imion brzmi nie tylko egzotycznie (czy może raczej starożytnie), jak św. Kontestus czy Lomar (spolszczonych na Kontensjusz i Laudomar) ale niekiedy też obco. Ich imion daremnie nasłuchiwać będziemy w zaledwie kilka razy do roku śpiewanej w kościołach Litanii do Wszystkich Świętych. Co zatem nadzwyczajnego miało mnie spotkać w "tym" akurat Św. Benedykcie? Jednym z wielu Benedyktów na francuskiej ziemi? Tak sobie myślałem...



Gdyby opactwo znajdowało się bliżej brzegów Loary, sądzę, że z wrażenia zaryłbym w rzeczny muł. Schodząc bowiem do znajdującej się pod prezbiterium krypty staję nagle oko w "oko" z relikwiami św. Benedykta. Tak, tego Benedykta - twórcy zakonnej reguły, z której wyrosło "starożytne" i czcigodne drzewo europejskiego monastycyzmu, reguły, która stała się fundamentem życia dla ponad 100 męskich zgromadzeń zakonnych a powstałe na tej regule zakony wydały Kościołowi i Europie tysiące świętych i błogosławionych**!
Rzeczywiście, "wszystkie soki drzew spłynęły tą rzeką"!


Pierwsze opactwo wzniesiono tu między 630 a 650 rokiem. Relikwie św. Benedykta sprowadzono tu nieco później, bo w roku 660. Opat Odon, który przybywa z Cluny (I poł. X w.) czyni z opactwa (dopiero co odbudowanego ze zniszczeń będących wynikiem najazdu Normanów) ponownie centrum duchowego, intelektualnego i artystycznego życia. Saint-Benoît Sur-Loire stając się jednym z ognisk kluniackiej reformy (X-XI w.) promieniuje na całą ówczesną Europę.
Pax i Treuga Dei głoszone przez mnichów uwolnionych już od zależności wasalnych i zobowiązań wobec swoich świeckich "dobrodziejów" współtworzą nowe oblicze Europy, jeszcze "przed chwilą" kształtowane surowym i wyniszczającym życie jej mieszkańców wojennym "obyczajem", i będącego na jego usługach prawa zemsty.
Przywilej egzempcji pozwolił uwolnić się benedyktynom spod władzy prowadzących niekiedy światowy żywot biskupów i oddać się pod bezpieczniejszą, bezpośrednią władzę i zależność od papieża (lub władzy przez niego delegowanej). Jak nikt inny w dziejach średniowiecza wpłynęli mnisi kluniaccy i ich późniejsi uczniowie na rozwój sztuk (muzycznej, budowlanej agrarnej) czy form pobożności, w tym w sposób szczególny kształtującej ją liturgię. Dopełnieniem tego obrazu była niespotykana wcześniej na taką skalę działalność edukacyjna i liczne dzieła miłosierdzia.



Budowę obecnej bazyliki rozpoczęto w roku 1067. W roku 1108 następuje zakończenie prac nad chórem i apsydą. Z tego też czasu pochodzą piękne stale. Zakończenie prac i poświęcenie bazyliki odbyło się w roku 1218. Po kolejnych zniszczeniach - a nie oszczędziły opactwa ani Wojna Stuletnia ani hugenoci ani rewolucja z 1789 roku - życie monastyczne wraca tu, niestety nie na długo, dopiero w połowie XIX wieku.

W roku 1944 mnisi w liczbie 14 przystępują do kolejnej, ostatniej już w wieku XX odbudowy klasztoru i bazyliki.
W 1967 roku papież Paweł VI ogłasza św. Benedykta patronem Europy.

Około 9-tej z minutami staję przed starym opactwem nad Loarą:
"(wszystkie soki drzew spłynęły tą rzeką)
przed wejściem do bazyliki
(nie jest to nartex ale kamienna alegoria)
na jednym z kapitelów
nagi…"


Nie. Nie, szukam już tego kapitelu! Wiem zbyt dobrze, że także ja jestem tu nagi i rozdarty, jak Max Jacob. Że sam z siebie jestem zdolny czynić raczej zło, którego nie chcę a nie potrafię czynić dobra, którego pragnę. I że także o moją duszę Anioł toczy walkę z diabłem. Lecz nie w przestrzeni, nie poza mną ale we mnie
I wierzę, że wynik tych zapasów jest wiadomy bez wskazywanie na przerażającą scenę z kapitelu sąsiedniego.
I że zwycięzcą będzie Anioł.



Mija południe i kolejne godziny, wypełnione wymianą spojrzeń ciekawych siebie przybysza i postaci zajmujących miejsca na kapitelach. A jest ich bardzo wiele tak na zewnątrz jak i po wewnętrznej stronie świątynnych murów. W zasięgu wzroku i jakby poza czasem, sceny biblijne przeplatane motywami roślinnymi.



Na koniec, cały oniemiały, zatrzymuję się przed białym od słońca, wiszącym nad bocznym, nieczynnym w tej chwili wejściem do świątyni, "kamieniem".



Mija 13, dochodzi 14 lecz nawet ta, wyznaczająca początek popołudniowej  liturgii godzina, zdaje się, nie zmienia niczego w życiu najbliższej okolicy.
Tylko lustro wody w misie u wejścia do nawy jakby zaczęło drgać pod wpływem "wojennego" zawołania mnichów:
"Deus in adiutorium meum intende,
Domine, ad adjuvandum me festina…!"***

A więc zwycięstwo jest bliskie!

*Zbigniew Herbert - Epizod z Saint-Benoît.
**Ciotka Wiki "mówi" że ponad 5500 kanonizowanych przez Kościół świętych wywodziło się właśnie z zakonów opartych na benedyktyńskiej regule! Do tego 24 papieży i wiele innych, o światłym umyśle postaci.
***Wezwanie otwierające modlitwę Kościoła czyli tzw. brewiarz: Boże, wejrzyj ku wspomożeniu memu, Panie, pospiesz ku ratunkowi memu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz