Rouen

Rouen

wtorek, 11 grudnia 2018

Do Rocamadour jedziemy, do Rocamadour!


Pod wieczór drugiego dnia (pobytu w Conques) zwijam “obóz” i przenoszę się wyżej - bliżej sanktuarium. Chcę zakosztować noclegu pod “kamiennym niebem” czyli arkadami krużganka, który od samego początku zdał mi się tym, czym był wieki temu - krużgankiem pielgrzymów...


Poza doświadczeniem zwykłej w warunkach podróżnych niewygody oraz czegoś, czego nie potrafię wyrazić słowami, manewr ten pozwoli mi także nieco sprawniej, niż zwykle, opuścić miejsce noclegu.


A skoro świt (choć jak się później okaże - nieco później) wyruszam w drogę...  tak, chciałem powiedzieć: do Santiago, ale to jeszcze nie tym razem. Dziś - do Rocamadour...


Niemal 2 godziny zajęło mi przebycie tych niespełna 6 kilometrów. Już za kolejnym zakrętem definitywnie stracimy się z oczu. 


I tylko mijani po drodze pielgrzymi, a będzie ich tego dnia wielu, będą mi przypominać o tym, skąd wyszedłem i dokąd zmierzam.
Jest piękny, słoneczny dzień, 9 czerwca. Rozpoczynam powolny zjazd w kierunku Capdenac - stacji, skąd około południa pociąg zabierze mnie do Rocamadour-Padirac.


Conques, Perła romańskiej architektury w Koronie Katedr… Należy do niej. Jest jej częścią. Moją przystanią na drodze od wiary do widzenia.

piątek, 7 grudnia 2018

Conques. Od wiary do widzenia (5)

Mówi więc nieco dalej: Zaprawdę, zaprawdę powiadam wam: kto słowa mego słucha i wierzy temu, który mnie posłał, ma żywot wieczny i nie idzie pod sąd, ale ze śmierci przejdzie zaraz do życia… Życiem zaś wiecznym jest to widzenie […], w którym będziemy oglądać niezmienną i niewidzialną dla ludzkich oczu substancję Boga, obiecane tylko świętym - widzenie, o którym apostoł Paweł mówi, że będzie twarzą w twarz (1Kor 13, 12); a apostoł Jan powiada: Podobni będziemy do Niego, bo ujrzymy go jakim jest (1J 3, 2); o którym my mówimy: O jedno proszę Pana, jednego pragnę…, bym widział wspaniałość Pana, a Pan sam rzecze: Ja go umiłuję i objawię się jemu (J 14, 21); dla którego serca oczyszczamy wiarą, abyśmy i my byli czystego serca, albowiem oni Boga oglądają (Mt 5, 8); widzenie, o którym wiele jeszcze słów rozsianych na kartach Pisma odczyta wzrok kierowany miłością - to widzenie będzie naszym najwyższym dobrem. Toteż dla jego osiągnięcia mamy nakazane czynić wszystko, cokolwiek dobrego czynimy.
  Św. Augustyn: Traktat o Trójcy Świętej. Księga I.


  I rzekł [Mojżesz]: «Spraw, abym ujrzał Twoją chwałę». [Pan] odpowiedział: «Ja ukażę ci mój majestat i ogłoszę przed tobą imię Pana, gdyż Ja wyświadczam łaskę, komu chcę, i miłosierdzie, komu Mi się podoba». I znowu rzekł: «Nie będziesz mógł oglądać mojego oblicza, gdyż żaden człowiek nie może oglądać mojego oblicza i pozostać przy życiu». I rzekł jeszcze Pan: «Oto miejsce obok Mnie, stań przy skale. Gdy przechodzić będzie moja chwała, postawię cię w rozpadlinie skały i położę rękę moją na tobie, aż przejdę. A gdy cofnę rękę, ujrzysz Mnie z tyłu, lecz oblicza mojego tobie nie ukażę».
  Księga Wyjścia 33, 18-23.

  W słowach tych nie bez racji zwykliśmy dopatrywać się prefiguracji osoby Pana naszego Jezusa Chrystusa, a przez to, że widzimy zaledwie “plecy Boże”, słusznie rozumiemy ciało, w którym narodził się z Dziewicy, umarł i zmartwychwstał.
  Wyrażenie posteriora (plecy) zostało użyte bądź dla okazania niższości śmiertelnej natury, bądź dlatego, że Pan przyjął ją później, dopiero, gdy zbliżał się już koniec świata. Natomiast “obliczem" Jego, twarzą, jest ta natura Boża, w której nie skorzystał ze sposobności, aby na równi być z Bogiem (Flp 2, 6), której nikt nie może zobaczyć i żywym pozostać. Może ono oznaczać również i to, że dopiero po tym życiu […] będziemy widzieć twarzą w twarz, jak mówi Apostoł (1 Kor 13, 12). […] W tym to również życiu wedle zapewnień Jana, jeszcze się nie ujawniło, czym będziemy. Wiemy, że gdy się objawi, będziemy do Niego podobni, bo ujrzymy Go takim, jakim jest (1 J 3, 2).
[…]
  Nie bez racji więc powiedziano, że nikt nie może oglądać oblicza Bożego, to jest objawienia się Jego Mądrości, i żyć. Do oglądania tego Oblicza wzdycha każdy, kto pragnie Boga miłować ze wszystkiego serca, ze wszystkiej duszy i wszystkiej myśli swojej. I do tej kontemplacji “buduje się” wedle możności także bliźniego, jeśli się go miłuje, jak siebie samego. Na tych dwóch przykazaniach całe Prawo zawisło i Prorocy (Mt 22, 40). Mojżesz wyraża tę samą myśl. Kiedy bowiem miłość Boża płonąca w jego sercu każe mu wołać: Jeślim… znalazł łaskę przed obliczem Twoim, ukaż mi jasno samego siebie, żebym Cię widział i znalazł łaskę przed oczyma twymi, to zaraz dodaje pod wpływem miłości bliźniego: Żebym wiedział, że ludem Twoim jest ten naród (Wj 33, 13).
  Oto więc piękność, której pragnienie porywa każdą duszę rozumną, pragnienie tym gorętsze im bardziej jest czyste, a tym czystsze, im wyżej się wznosi do duchowej rzeczywistości, a w tej mierze się do nich wznoszące, im doskonalej umiera dla spraw ciała.
  Lecz póki pielgrzymujemy z dala od Pana, i póki w wierze chodzimy, a nie w widzeniu (2 Kor 5, 6-7), “plecy” Chrystusa, czyli ciało Jego przez wiarę oglądać musimy. To znaczy stojąc na mocnym fundamencie wiary, którego symbolem jest skała, mamy nań patrzeć z tej bezpiecznej strażnicy katolickiego Kościoła, o którym powiedziano: Na tej opoce zbuduję Kościół mój (Mt 16, 18). Tym pewniej bowiem miłujemy oblicze Chrystusowe, które ujrzeć pragniemy, im lepiej w człowieczeństwie Jego poznajemy, jak mocno Chrystus pierwszy umiłował nas.
  Święty Augustyn:  Traktat o Trójcy Świętej. Księga II.