Rouen

Rouen

sobota, 12 czerwca 2021

Nad brzegiem Oceanu, w Meneham...


Byłem tam, miód i wino piłem…



I mam na to dwóch świadków.

Ale nie pytajcie ich, bo przysięgali

na wiatr, na kamień i różę.


I słyszałem słowa
które wypowiada się tylko raz:

Dopóki śmierć nas nie rozdzieli…

- Nie rozdzieli…

Szepnął wiatr

- Nie rozdzieli…

Powtórzyło echo...

czwartek, 10 czerwca 2021

Perły z Dinan. Bazylika Saint-Sauveur.

Rozmaitość form, jakie tworzą bryłę świątyni oraz jej wewnętrzny wystrój jest ściśle związana z historią i rozwojem samego miasteczka i, jak zwykle, gdy idzie o architekturę sakralną, odzwierciedla dominujące w danym momencie dziejów idee i formy pobożności. Fundamenty pod mury (pierwszego), romańskiego kościoła założono już na początku XII wieku i od tamtego czasu, do momentu ukończenia prac, tj. wieku XVI, świątynia poddawana była ciągłej rozbudowie. Wyrazem wspomnianych dążeń i ich finalizacją jest gotycki chór i prezbiterium.



Bazylika… Niech nas nie zwiedzie ta nazwa. Bazylika, to nazwa tytularna, nadawana przez papieża ze względu na szczególne znaczenie świątyni, a nie właściwości stylu czy rozmiar budowli. W tym przypadku tytułem był kult, jakim w wieku XIX i XX cieszył się wizerunek, a właściwie płaskorzeźba, przedstawiająca scenę Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny.



Pierwsze wrażenie po wejściu do wnętrza jest zgodne z tym, czego mogłem oczekiwać, stojąc jeszcze przed fasadą. Niewielka ilość światła u początku nawy sprawia wrażenie, jakbyśmy się cofnęli do... początków czasu. Powolny marsz po osi czasu w kierunku prezbiterium przywodzi na myśl początkowe rozdzielanie światła od ciemności - tajemnicę pierwszego dnia stworzenia. Każdy kolejny krok, to coraz bardziej zauważalny przybór światła. To skutek doświetlenia nawy przez dobudowaną znacznie później nawę północną.



Całą różnorodność stylistyczną bazyliki objaśnia umieszczony tuż za wejściem plan. Kolejne przebudowy zakłóciły wprawdzie symetrię budowli ale "czy to Państwu przeszkadza", zapytałby z pewnością przewodnik?

W końcu jesteśmy w sercu miasta, a tu każda ze stron świata ma swoją właściwość i odmienność, wyrażającą się grubością muru, doświetleniem, liczbą bocznych ołtarzy, rodzajem sklepienia, dekoracją... W nawie północnej i w prezbiterium sklepienie jest krzyżowo-żebrowe, w nawie głównej od zachodu do transeptu - beczkowe.

Wchodząc tu trafiam na wyjątkowy moment - słyszę organy! Recital trwa jednak krótko, zbyt krótko ale jest na tyle znaczący, że zapada w pamięć i już tam pozostanie. I nie masz chyba żadnego innego instrumentu, który tak jak organy, komponowałby się z architekturą takich, jak ta, przestrzeni.


Mur ściany południowej jest gruby i dzieli się na dwie kondygnacje: niższą, ze ślepymi, rytmizującymi wędrówkę ku wschodowi, arkadami (choć już w połowie długości muru dobudowana jest wprowadzająca odrobinę więcej światła, gotycka kaplica) oraz wyższą, z szeregiem małych okien.




Inaczej jest po stronie północnej. Tu okna są już znacznie większe i lepiej doświetlają nawę, oddzieloną od niej szeregiem wysokich arkad. Na wysokości transeptu, w „części" gotyckiej, sklepienie wznosi się już ponad mur i poszycie nawy głównej. Mam wrażenie, jakbym znalazł się na pokładzie morskiej nawy z mocno zarysowaną i wyróżnioną częścią dowodzenia, jakby kapitańskim mostkiem...





Każdy z ołtarzy ma pięknie dekorowaną i wielopoziomową nastawę. Ołtarz główny zdobi Grupa Ukrzyżowania, temat jakże charakterystyczny dla sztuki i pobożności średniowiecza. Ołtarz zamykają rozstawione koliście 4 kolumny, na których spoczywa złocony, wykonany w drewnie, baldachim.





I już na koniec, jakby na pożegnanie, dojmujące uczucie, kiedy stoję za absydą, w ogrodzie, wychodzącym ku skarpie z widokiem na port i dolinę La Rance. A widziałem to już w tak wielu miejscach: Châlons-en-Champagne, Le Mans, Vezelay: gotyk i styl romański złączone w pełnych kamiennej czułości, miłosnych objęciach. Mimo różnic i odmienności - jedność celu i dążeń. Dwie drogocenne perły w jednej oprawie...

niedziela, 6 czerwca 2021

Perły z Dinan. Opactwo Saint-Magloire de Léhon cd.

Święty Magloire, biskup. Pochodził z Walii i żył na przełomie V i VI wieku. Ta perspektywa oraz sporządzone trzy wieki po śmierci Świętego kroniki, tzw. Vita Sancti Maglorii, powodują, że w oparciu o skąpe, a może i niekiedy przerysowane opisy trudno nam dziś dostrzec człowieka z krwi i kości, człowieka swojej epoki, którym był przecież każdy święty. Jedno, co na pewno o nim wiemy, to że obok swojego kuzyna, św. Samsona (z Dol-de-Bretagne), był Apostołem Dobrego Zasiewu i wspólnie z biskupem z Dol, i wieloma innymi, fundował tu świętą wiarę w jakże pełnych niebezpieczeństw i niepokojów czasach.



Mury dzisiejszego klasztoru i jego otoczenie, są pozostałością po gruntownej przebudowie ze zniszczeń, jakim klasztor uległ po atakach Wikingów w IX wieku.




No cóż, wnętrze świątyni pozostanie dla mnie zamknięte i niedostępne, jak perła skryta w muszli na zbyt głębokich wodach. Ale przynajmniej jestem w dobrym towarzystwie. No, i jeszcze to otoczenie, z widokiem ze wzgórza, na którym stała niegdyś broniąca miasteczka twierdza. Dziś są tu już tylko resztki murów, baszta i pozostałości umocnień, a na szczycie fragment oratorium poświęconego św. Józefowi.




I jeszcze jedno. W dzień jest tu równie cicho i pusto, jak nocą. Z tą różnicą, że w świetle dnia widać to lepiej.

czwartek, 3 czerwca 2021

Perły z Dinan. Opactwo Saint-Magloire de Léhon.

3 czerwca 2019, poniedziałek. 

Do Léhon jadę już późnym wieczorem. Właściwie to już prawie noc. Patrzę na godzinę pierwszego zdjęcia: 22:37.



Tak, wiem, jest późno ale to wizyta tylko zapoznawcza, rozeznanie miejsca. Przyjadę tu jutro w świetle dnia z nadzieją, że zobaczę coś więcej, niż krużganki oświetlane światłem reflektorów i granat nieba, prześwitującego przez łuki przypór… 



Wszystko dokoła śpi. Żywego ducha. Sam jestem tu jakby duchem... Stąpam ostrożnie po krużgankach wirydaża z nadzieją, że może usłyszę jeszcze śpiew komplety. Jednak nie słychać ani śpiewu ani żadnych innych odgłosów życia, a mnichów nie zobaczysz tu nawet za dnia, bo Abbaye Saint-Magloire to dziś już tylko muzeum.


Chodząc wokół wirydaża raz po raz uruchamiam fotokomórkę, sterującą oświetleniem. Czuję się, jakbym bawił się z niewidzialnym furtianem. Zapowiadam się na jutro i powoli wracam na kemping. To zaledwie kilometr drogi stąd.

Tak blisko czy tak daleko…?