Rouen

Rouen

wtorek, 18 lutego 2020

Evreux albo "co ja tutaj robię"?

Evreux. Miasto na zachód od Paryża, bez połączenia kolejowego z Metropolią. Po dwóch godzinach jazdy pociągiem z Gare Montparnasse ląduję w Dreux*. Dalej już rowerem. Do Evreux jest zaledwie 40 km ale z takim, jak mój bagażem, oznacza to ok. 3 godzin jazdy. Nie dotrę więc już dziś do miasta.
Jest po 22, kiedy stukam do bram kempingu. Niestety, brama zamknięta na 4 spusty, a nad wszystkim czuwa oko kamery. Nie wejdę.
Co robić, kiedy właściciel nie ma zamiaru wpuścić mnie na ten kawałek ziemi „mapą" obiecanej?
No, nic...
Więc rozkładam namiot obok bramy wjazdowej i... „idę” spać.

Rano, przejeżdżającym tędy kierowcom ukaże się nieco zabawny widok, jakby wyrzuconego poza ogrodzenie kempingu nocnego awanturnika…
Drodzy Państwo, nie bójcie się, to tylko ja w drodze, Quasimodo...


- Jednak "co on tutaj robi", zapyta ktoś?

- Tak, co ja tu właściwie robię...?
Takie pytanie. Jedno z wielu. Pojawia się w rozmowach „przed” i „po”. Każe wrócić do początków całego przedsięwzięcia, które w pewnym momencie, nie pamiętam już kiedy - po trzeciej czy czwartej wyprawie - otrzymało dumny tytuł: "Korona Katedr".

I wtedy, wciąż od nowa jestem gotów opowiadać o władzy i sile, która każe mi wyprawiać się w stronę już nie tylko szampańskich i pikardyjskich katedr Amiens, Noyon czy Laon ale wiedzie mnie przez cały labirynt katedr dawnego Regnum Francorum (i jeszcze dalej), a policzyć których nigdy się nie odważę…

Lecz jakaż to siła - zapyta ktoś - inna od siły mięśni czy wiatrów (te zwykle i tak wieją w kierunku przeciwnym) podtrzymuje ten ruch pomiędzy wschodem i zachodem - od granic Burgundii ku krańcom Finistere, i między północą a południem - od wyniesionej wysoko ponad morski brzeg skały Mont-Saint-Michel do ujścia Garonny, a innym znów razem, w Clermont-Ferrand, wprowadzi mnie - co 10 kroków zostawiając bez tchu - na otaczające miasto wzgórze, gdzie znajdę odpoczynek w krótkim śnie?

Jakaż to siła, inna przecież od siły mięśni każe mi znosić podróżne niewygody, marznąć od wiatru czy deszczu, bądź obu jednocześnie, a rankiem zakładać na siebie niewyschnięte jeszcze całkiem ubranie?
Młodości?
Więc jeśli młodości, to tej, o której śpiewa Dawid:
"On odpuszcza wszystkie twoje winy, On leczy wszystkie twe niemoce,
On życie twoje wybawia od zguby, On wieńczy cię łaską i zmiłowaniem,
On twoje dni nasyca dobrami: odnawia się młodość twoja jak orła…" (Ps 23)
A jeśli nadto jest tu jakaś miłość, to przecież nie ku porowatym kamieniom lecz raczej ku temu, co szorstkie i chropowate lico muru kryje w swoim wnętrzu: ku przesłaniu i obietnicy.
"Panie, miłuję dom, w którym mieszkasz,
miejsce, gdzie przebywa Twoja chwała." (Ps 26.8)
Dlatego wyprawiać się nam trzeba.
Tak, wyprawiać się!
Do niej, w kierunku, na przeciw…
Z nadzieją i cichą miłością w sercu, że przyjmie…

*Później, dużo później okazało się, że Evreux ma jednak połączenie kolejowe z Paryżem. Nie wiem, w jaki sposób „udało" mi się to przeoczyć.