Przywiodły mnie tu Twoje opowieści i zdjęcia. To było, jak zaproszenie do podróży prawdziwej, z której się nie wraca...
Wyspa.
Popatrz na kształt linii brzegowej. Jakże podobna do pełnej zwrotów i obejść ścieżki labiryntu z posadzek średniowiecznych katedr! Ale jak tam, tak i tu - nie zabłądzisz.
Wyspa. Île d’Ouessant.
Od strony przystani wybrzeże jest wysokie, klifowe, po drugiej stronie spotkasz formacje o kształtach przypominających dawno wymarłe drapieżniki. W Lampaul, porcie, gdzie rzucają kotwicę rybackie łodzie i żaglówki, ląd opada łagodnie ku wodom zatoki. Jeśli pójdziesz w stronę Porz Goret i latarni Jument (tam w czasie sztormu biją największe fale) poczujesz, jak brzeg znowu się piętrzy i łamie.
Ale to nie koniec...
Wyspa. Ouessant. Enez Eusa.
Tu kamień pachnie kamieniem, woda - wodą; głęboką zielenią i fioletami kuszą miękkie, jak gąbka kępy mchu i wrzosowiska - kryjówki dla królików, a wąskie, kamieniste ścieżki (nie próbuj pójść na skróty!) każą stawiać Ci stopę jedna przed drugą. Rower zostanie na kempingu. Nocą, strzegące przejścia między archipelagiem wysp Molène a Ouessant latarnie pozdrawiają się światłami. A najbliższa z nich, Le Créac’h, będzie mi świecić do snu.
Ale to nie wszystko...
Wędruję krętą ścieżką wzdłuż kamiennych głazów ku zamkniętej skałami zatoce, miejsca pełnego majestatu i grozy. Schodzę coraz niżej, chę dotknąć morskich bałwanów i przepaści.
- Nie idź tam!, - ostrzega Anioł Stróż.
Ale nie o doznania tu chodzi...
Wyspa. Tu Stwórca słońcu postawił namiot i zakreślił granice ziemi. Tu wschodzi jutrzenka i gasną światła, ptaki zakładają gniazda i zawisając nieruchomo nad przepaścią, wypatrują pokarmu…
A Ty - o Panie - otwierasz swą rękę i wszystko, co żyje, nasycasz do woli…
Usiądę na krawędzi wysokiego brzegu, gdzie pasie się stado kóz; tam, od strony latarni Kéréon, i będę patrzył, jak osiągnąwszy swój cel umierają fale…
Na morzach szerokich bywają ludzie, których trawi miłość do nie istniejącej wyspy. Na pokładzie statku śpiewają o niej pieśni i są szczęśliwi. Nie wyspa daje im pełnię szczęścia, ale pieśń o niej...
Moja Wyspa istnieje naprawdę… Dziś znowu płynę ku jej brzegom.
Wyspa.
Przywiozę stąd kilka kamieni i muszli (w tym roku jest ich wyjątkowo mało) i ułożę z nich bukiet myśli o Tobie.
- Ja, chłopiec Wyspy…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz