Limoges - Paryż - Rennes - Brest…
Wszystkie drogi (Intercity) z południa na północ prowadzą do Paryża, a właściwie - przez Paryż. Ale nie o stolicy tu będzie. Znowu siedzę w pociągu. Lubię podróżować francuskimi kolejami. Są punktualne i wygodne. Jadę na północno-zachodni skrawek Bretanii, do portowego miasta Brest.
W Paryżu czasu będę miał niewiele, tyle, żeby z gare D'austerlitz przejechać na Montparnasse (ach, uwielbiam jeździć rowerem po ulicach Paryża! To czyste szaleństwo!).
Paryż. I znowu, na kolejny rok - który to już raz - muszę odłożyć wizytę w Musée de Cluny. Ehhh, Quasimodo. Ehhh… chłopcze na rowerze…
Ehhh…
Gare Montparnasse. Paryskie dworce, to kilometrowe ciągi peronów, przejść, wielopoziomowych hallów i bramek, które otworzą się dopiero po zeskanowaniu biletu. Dworce, olbrzymie gmaszyska... Mimo, że znam je, wciąż się w nich gubię…
Podróż. Zaczyna się już na peronie. Jeśli nie będę pół godziny wcześniej, mogę stracić szansę na zajęcie przeznaczonego dla roweru miejsca. I zaczyna się... gorączkowe szukanie właściciela kufra, i tłumaczenie, że to miejsce w pierwszej kolejności na rower… Opornych przywoła do porządku zawsze chętna i wydająca nie znoszące sprzeciwu polecenia obsługa TGV. Kiedy ruszymy, luk bagażowy zapełni się już tak, że rower zginie mi z oczu. Tylko sakwa mruga porozumiewawczo: jesteśmy, znowu się udało…!
W Breście jestem o 23. Dworcowy wyświetlacz informuje, że to ostatni dziś desant z kontynentu. O północy dworzec zostanie zamknięty do rana. Jednak dworca nie opuszczę ot, tak sobie. I tu obsługa w asyście żandarmerii sprawdzi, czy aby nie przyjechałem tu na gapę. Kiedy wejdę na hall, z postoju odjedzie już ostatnia taksówka. Mijam ustawione przy wyjściu z hallu pianino (spotkasz je na każdym francuskim dworcu). Jest noc. Już nie kłócą się klawisze o to, który z nich ważniejszy - biały czy czarny. Już leżą równiutko, jeden obok drugiego i śpią. Jutro rano znów zmówią się tony i przypomną podróżnym, że la musique est une chose étrange!
Ideał sięgnął... dworca? I niech tak, póki co, zostanie...
Nocleg. 100 metrów stąd jest ogród. Z jego skraju rozciąga się malowniczy o każdej porze dnia i nocy widok na zatokę i port. Tu postawię namiot. Będę poza zasięgiem ciekawskich, oddzielony od chodnika szerokim trawnikiem i osłonięty drzewami. Jest w mieście kemping, ale 7 km stąd, i o tej godzinie już zamknięty. Jardin Beautemps-Beaupré - ogród, jak się patrzy! Zamieszkałem tu już dawno, dawno temu. W trawie...
5:30 pobudka. Poranna toaleta w butelce wody. Gorący kubek (Knorr) z kawałkiem wczorajszej bagietki. Zwijam obóz, wracam na dworzec na kawę i... na przystań. Prom odpływa o 8 z minutami...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz