Dziś po południu - w kalendarzu, to czwartek, 4 lipca (dzień piąty) prom zabierze mnie do Brestu. Więc co? Za kilka godzin mam stać się rozbitkiem?
- Jestem gotowy…
Wyspa. Pojmała mnie w swoją sieć i uwiodła. A w tym uwiedzeniu jest tajemnica. Nie objaśnię jej.
- Rozumiesz to, prawda…? Przecież też słuchasz muzyki...
Ale nim opuszczę Wyspę, odwiedzę jeszcze kilka miejsc.
Bo jest ceremoniał odwiedzin i jest ceremoniał rozstania…
Jeden i drugi domaga się od ciebie wszystkiego, także wysiłku mięśni. Tak więc kiedy wędrujesz, a droga pnie się wzwyż - pójdziesz wzwyż; kiedy w innym miejscu droga skręci i poprowadzi Cię wąską, stromą ścieżką ku morzu - pójdziesz ku morzu.
Bo ceremoniał, jaki ustanawia Wyspa, to właśnie reguły wędrówki. A także milczenia, które karmi się ciszą.
Cisza - poemat bez słów...
- A Twój uśmiech - bo wiem, że teraz właśnie się uśmiechasz - jest tego poematu początkiem i końcem...
...
Twój uśmiech stał się właśnie częścią mojego ceremoniału... Dziękuję Ci...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz