Rouen

Rouen

czwartek, 24 lipca 2025

Znowu w Moissac...

Moissac i stare opactwo nad… nie, nie. Nie nad Loarą. Tym razem jesteśmy nad prawym dopływem Garonny, Tarn.

Z kroniki. Opactwo św. Piotra założone zostało w połowie VII wieku. Rozwojowi klasztoru towarzyszą typowe dla wczesnego okresu średniowiecza kataklizmy: najazdy Maurów z południa i zachodu, Normanów z północy. Dwukrotnie splądrowane przez Arabów z Al-Andalus (ok. 732 r.) podnosi się. W IX wieku „zagościli” tu piraci z Normandii. I znowu kolejny najazd nieproszonych „gości", tym razem Węgrów (X w).

Na przełomie XI i XII wieku opactwo staje się częścią wielkiej sieci pod przewodnictwem Cluny. Przyjęcie kluniackiej reformy i powrót do pierwotnej gorliwości daje początek „złotej erze”. […] Wsparcie udzielone przez papieża, położenie miasta na szlaku pielgrzymkowym (Santiago de Compostela), renowacja podupadłego kościoła i budynków klasztornych oraz reforma opata de Bredons sprawiają, że opactwo staje się jednym z najpotężniejszych we Francji...

Wiek XV to początek kolejnej „złotej ery”. Pod rządami opatów Pierre’a i Antoine’a de Caraman następuje przebudowa gotyckiej części kościoła. 

Sekularyzacja opactwa (1626) powoduje, że benedyktyni po bez mała tysiącu lat opuszczają klasztor. Ich miejsce zajmą Augustianie.

Rok 1793 to kres życia monastycznego, nie tylko w Moissac. Mimo znacznych uszkodzeń kościół nadal jest czynny. Jednak najbardziej ucierpiały zabudowania klasztorne.

To, czego nie zrobiła rewolucja, mogło się stać pół wieku później (1850). Na potrzeby budowanej wówczas linii kolejowej, łączącej Tuluzę z Bordeaux, w pierwszym wariancie zaprojektowanym przez inżynierów „postępu”, tory miały przebiegać przez znajdujące się na drodze pociągu… krużganki! Ostatecznie wyburzono „tylko" refektarz...  

Tyle wyrywków z kroniki.




W północnej części opactwa, po drugiej stronie dzielących klasztor torów jest dziś punkt informacji i biblioteka, a w niej oprócz kolekcji sztuki romańskiej, reprodukcje przepisywanych w skryptoriach ksiąg. Niestety, żeby je obejrzeć, trzeba się wcześniej umówić…

IIe lat pracy jednego mnicha trzeba było, by stworzyć arcydzieło? Bo pod ciężkimi, oprawnymi w grubą, tłoczoną skórę okładkami znajdziemy zdobione bajecznymi wzorami, stworami wyjętymi wprost z jakiegoś bestiariusza, mieniące się złotem i całą paletą barw, karty. Co było ich treścią? Teologiczne i filozoficzne traktaty, komentarze do Biblii i dzieł starożytnych filozofów.





Kościół. Jego bryła jest nieregularna. Na murze nawy widoczne są ślady przebudowy. Całość zamyka gotycki chór. Okna, ponieważ mur jest gruby, obronny, są dość wąskie i wysoko osadzone. Jednak, kiedy podejdziesz bliżej, to nie ona - nawa - ściągnie Twój wzrok, a flankująca ją od strony zachodniej, z blankami na szczycie, dwu-bramna wieża. To tu, od strony południowej, a nie jak później w gotyckich katedrach - zachodniej - znajduje się główny portal. Jednak nie od razu przekroczysz próg…







Portal i tympanon.… Widać go już z daleka. Po obu stronach ościeży, na wysokości wzroku, kwatery z przedstawieniem scen biblijnych. Te po prawej (wschodniej) ukazują sceny z życia Jezusa, Po lewej (zachodniej) zobaczymy upadek Prarodziców.

Ach, błogosławieni czystego serca! Im nic złego się tu nie przydarzy. Szczęśliwi i ci, którzy w tych obrazach odkryją ów skarb ukryty w roli, perłę na głębinach, bo rzeczywiście stoimy tu przed perłą, tyle że kamienną.

Oto na tympanonie Chrystus zasiadający na Majestacie. Zbawiciel otoczony jest przez zoomorficzne przedstawienia Ewangelistów. Postać ludzka, to św. Mateusz, lew, to św. Marek, wół symbolizuje św. Łukasza, orzeł zaś, to umiłowany uczeń Pana, Jan.

Idąc powoli w stronę ciemnego wnętrza, jakby kruchty, nie przejdziesz obojętnie obok podtrzymującej nadproże belki, bo zdobią ją groźnie wyglądające kamienne gryfy. Ich powykręcane w ruchu ciała delikatnie wchodzą na wewnętrzną część belki. A tam... 




Cuda romańskiej sztuki, już z innej chyba szkoły, niż sam tympanon. To prorok Jeremiasz (po prawej stronie), a po drugiej - Apostoł Paweł.

Romańska rzeźba - dużo by o niej mówić - jest jakby „schowana”, postaci nieśmiało zapełniają „wskazane" im miejsca, nie stoją, jak te gotyckie, a każda w osobnej niszy - na ambonkach i pod koronkowym baldachimem. Tu sylwetki poddawane są niekiedy dziwnej deformacji. Jednak patrząc na proroka Jeremiasza trudno oprzeć się wrażeniu, że to nie błąd w sztuce, czy braki warsztatowe artysty, że to zabieg celowy, który nie gorszy oka, ale sprawia, że kamień ożywa... 

Tak właśnie wygląda prorokujący Jeremiasz, a towarzyszące obu postaciom zwierzęta tylko pozornie śpią. One czuwają, a to też jest ruch.


Moissac. Tu spotykają się ścieżki poprzednich wypraw...

Kiedy odwiedzałem Moissac po raz pierwszy, 7 lat temu (2018), deszcz grał ze mną w karty (i wygrał). Chwilę wcześniej, w Rodez do namiotu wdarła się woda...

Jednak przejazd pociągiem (rok temu) z Tuluzy do Bordeaux przez nieistniejący już tu refektarz ponownie obudził we mnie głód Moissac. Więc jestem tu dziś znowu.

Głód i pragnienie Moissac. Nie wszytko da się opowiedzieć... Poza tym, że jestem uwiedziony pięknem, pięknem sugestywnym, pięknem, które nie jest wykwitem mody, nie zrodziło się z chorych urojeń. Jestem uwiedziony ciszą klasztornego krużganka (i pewnie w tej chwili pomyślałeś, że powiem, że - tak!), pieśnią kamienia. Tak, bo dziś w Moissac pod nieobecność mnichów to kamienie śpiewają...





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz