Rouen

Rouen

niedziela, 23 sierpnia 2015

Kaczki odlatują w... Bayeux.

Łukaszowi F.
Wydawcy Dobrych Pomysłów, Redaktorowi WiWo, który rok temu zaprosił mnie w swoje Gościnne Progi i zachęcił do wejścia na ścieżkę podróżnej sprawozdawczości.
Z potrzeby serca - autor.


Ktoś musi nie spać, by jechać mógł ktoś. W pociągu do Kolonii.


Pierwsza odsłona. Kolonia. Komentarz: "Nad rzekami Babilonu, tam siedzieliśmy i płakali, kiedyśmy wspominali Syjon" Psalm 137.


Jestem znad morza, stamtąd przyjechałam. Eu.


Drugie suszenie namiotu. W drodze do Sées.


Ja i woda. W każdej ilości. Lisieux.


Caen. Odrobina cienia od św. Jana. Chrzciciela.


Bayeux. Wieje.


Tuż za Malmedy. Na rozstaju dróg, w miejscu, w którym każdego roku żegnam się z trasą.


Opowieść Ardenne Bleu.


To nie prawda, że odleciałam bez pożegnania, czy, jak to utrzymują niektórzy, opuściłam mojego opiekuna znużona monotonią czy trudami drogi. Właściwie to nie odleciałam, raczej zostałam porwana, zaś wszystkiemu winny jest ten właśnie gargulec - gamoń skończony.
Tego popołudnia dął jak szalony i nie było sposobu, żeby przestał. Nie pomagały żadne perswazje. To, że on jest winny całego zamieszania i mojego zniknięcia widać gołym okiem, wszelkie uprzedzenia klasowe, oraz inne, związane choćby z kolorem "skóry" zostawiając na boku.
Zresztą, ocenianie gargulców po wyglądzie tak na prawdę nie ma żadnego sensu i może prowadzić wyłącznie do utrwalenia negatywnych stereotypów (estetycznych), tak, jak utrwalaniu mądrości zawartych w życiowych bonmotach sprzyja oglądanie rysunków Gerasa.
Być może i moja historia, jeśli sprawy nie potoczą się w innym, niż obecny kierunku, stanie się przedmiotem jego kolejnego, a pouczającego wykładu. Ale mojego niebieskiego, jak niebo Normandii pióra ani na to nie postawię ani na ten cel, choć szczytny - nie oddam.
Pozdrawiam z Bayeux, gdzie utknęłam, w nadziei, że nie spotka mnie los grubo ciosanych skamielin, które udają, że to one są podziwiane, że to wszystko dla nich. Ach, gdyby znały okrutną prawdę o sobie, i jeszcze to, że trud ich nigdy nie zostanie wpisany na listę płac.
I że przez całą swoją kamienną egzystencję pozostaną w jednej tylko pozycji - tyłem do cudu, któremu z woli i zamysłu architekta służą.
Czy myśleliście kiedyś o tym, jak by to było przez całe życie być wyłącznie kamienną rynną? To może być naprawdę pouczające. Zwłaszcza, gdy do tej myśli przyłoży swoją wprawną dłoń Geras.
A póki co, tęsknię za Wami.
Ardenne Bleu.

ps. Tak oto, w czasie gdy jedni z nas szybują ponad łukami katedr Francorum Regni, inni wspominają smak weselnych miodów a jeszcze Inni Dopełniają Małżeńskich Ślubów, ktoś musi zejść na ziemię i zachować się w sposób odpowiedni do przyjętych zobowiązań i przerwanej tak nagle fabuły.

Komunikat dla PT. Miłośników bloga "WiWo" i Wszystkich czytających niniejsze słowa:
W dniu 9 czerwca 2015 roku w wyniku niekontrolowanych podmuchów wiatru w okolicy końca sesji zdjęciowej w Bayeux, zaginęła nieodżałowanej pamięci towarzyszka mojej podróży, Ardenne Bleu.
Gdyby ktoś znalazł się w posiadaniu informacji nt. jej dalszych losów, proszony jest o kontakt z redakcją WiWo lub pozostawienie ich w tym miejscu.
Każda wskazówka dająca choćby cień nadziei na odzyskanie utraconej z Ardenne więzi będzie niezwykle cenna i uwzględniona w rozpoczętych już przygotowaniach do przyszłorocznej trasy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz