Rouen

Rouen

środa, 12 sierpnia 2015

Kościół Saint-Étienne czyli Panowie z Caen.

Wtorek, 9 czerwca 2015.

W drodze do "Panów" krótka przerwa na śniadanie. Najczęściej bywa to bagietka (jeśli mam szczęście i w pobliżu jest piekarnia - wprost z pieca, jeśli nie - zadowalam się tą ze "stojaka" w markecie). Do tego ser i mleko.


O 9 z minutami jestem już przed fasadą kościoła św. Szczepana. Jest wciąż poranek. Słońce znajduje się od strony ambitu, co powoduje, że i plac i fasada kościoła toną  w jednolitej, mało różnicującej detale, których tu i tak mało, poświacie.


Architektura tego kościoła jest znacznie bogatsza niż jego siostry, Sainte-Trinité. Różnice pomiędzy budowlami są jednak oczywiste i wynikają wprost z funkcji właściwych dla każdej z nich.
Tu wyrażają się one wieńcem kaplic ołtarzowych w obejściu chóru. Jednak pierwotnie ambit był półokrągłą absydą, bez obejścia, jak w Sainte-Trinité.




Po przebudowie prezbiterium (1166) także najbliższe, zewnętrzne otoczenie musiało się dostosować do właściwości nowego stylu: zwiększonej szerokości obejścia ambitu oraz przypór, wyprowadzonych z poziomu clerestorium.


Wcześniej, bo ok. roku 1120 w miejsce płaskiego przykrycia pojawiło się sześciodzielne, a w obejściu - czterodzielne sklepienie żebrowe.
W dziele rozpowszechniania elementów nowego stylu obydwa klasztory uznawane są za prekursorskie i wyjątkowe.



Na to, jak wielkim przedsięwzięcie była przebudowa przezbiterium wskazują różnice pomiędzy tymi samymi elementami na osi nawy do jej skrzyżowania z transeptem, a prezbiterium. Arkady zarówno nawy bocznej jak i empory prowadzone są łukiem prostym. W prezbiterium natomiast i ambicie panuje już łuk ostry. (Choć arkada na poziomie empory to wciąż jeszcze łuk romański, to jednak jej prześwit "dzieli się" na 2 mniejsze jednostki zamknięte łukiem lancetowatym).
Dzięki takiej konstrukcji empory cała świątynia napełnia się niezwykłą, jak dla budowli romańskiej, jasnością.


Nawy boczne łączą się za ołtarzem otwierając się na rozłożone promieniście wzdłuż obejścia kaplice. Centrum prezbiterium stanowi ołtarz, a na nim, jak każe tradycja - 6 świec, z których w zależności od liturgicznego obchodu zawsze zapala się parzystą liczbę (dodatkową, siódmą, zapala się tylko podczas Mszy pontyfikalnej z udziałem biskupa).


Przed ołtarzem na posadzce płyta nagrobna Wilhelma, księcia Normandii, króla Anglii, który tu właśnie życzył sobie być pochowanym. Jego doczesne szczątki były w dziejach tego miejsca obiektem bezrozumnej nienawiści i wielokrotnie były profanowane. Tego, co ocalało, strzeże płyta białego marmuru.


Wcześniej, bo nad skrzyżowaniem nawy i transeptu wznosi się wieża. Jej "lepsza" część została zniszczona podczas wojen religijnych. Jednak rekonstrukcja nie przywróciła jej do dawnej świetności.

W przedsionku niespodzianka: za wyglądającymi nieco prowizorycznie drzwiami - kaplica Wieczystej Adoracji. Przypomina o tym, czym dla chrześcijańskiego średniowiecznego była monastyczna fundacja, w której życie zorientowane było na modlitwę i pracę, gdzie "nowe" spotykało się ze "starym", "dziś" z "wczoraj", "początek" z "końcem" łagodząc obyczaj, uwalniając nieuniknioną konieczność śmierci od antycznej grozy i pogańskiego fatum.


Budynek służący wcześniej mnichom za miejsce pracy i modlitwy niewiele ponad 100 lat temu przywłaszczyło sobie państwo. Dziś znajduje się tam urząd miasta.
100 lat!

Każda próba opisania spotkania z budowlą, której dzieje liczą sobie lat 1000 i więcej, onieśmiela. Jest jak przeprawa przez Kanał La Manche w łupinie orzecha. W miejsce obiecanego pasażerowi komfortu pojawia się niepokój, czy w ogóle osiągnie on zamierzony cel. Pożądana dbałość o szczegóły przeszłości zaczyna przypominać próby odczytania daty z przekroju zwalonego pnia sekwoi.

Jeśli jednak będziesz chciał poznać dzień bitwy pod Hastings ("niepokój Anglosaksonów"), a nadto będziesz chciał, aby "podróż twoja była naprawdę długa" - przyjedź tu, do Normandii. Wieczorem udaj się na nieodległe stąd plaże. Oczami wyobraźni ujrzysz przygotowania do nocnej wyprawy dakkarów, a jeśli noc będzie dostatecznie ciemna, może dane ci będzie odczuć trwogę Harolda. O świcie zaś zobaczysz wciąż obecne tu jeszcze ślady lądowania Aliantów.

Kościoły Normandii - kamienne sekwoje europejskiej cywilizacji. Wypełnione po brzegi kamiennym sensem opowiadają wciąż tą samą historię słowu "lapidarny" przywracając jego pierwotny i jakże dyskretny urok.


La pierre de Caen. Kamień z Caen. W jego szorstkie i białe jak morska piana pory słońce wlewa każdego dnia niegasnącą radość życia.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz