Rouen

Rouen

czwartek, 26 stycznia 2023

Dzień siedemnasty. Santiago de Compostela. Grób Apostoła.

Uradowałem się, gdy mi powiedziano:

«Pójdziemy do domu Pana!»

Już stoją nasze nogi w twych bramach,

o Jeruzalem!

Jeruzalem, wzniesione jako miasto,

gęsto i ściśle zabudowane.

Tam wstępują pokolenia,

pokolenia Pańskie,

[…]

aby wielbić imię Pana. (Ps.122)


Poranek. Śniadanie. Idę do Katedry. Ulice pełne turystów i pielgrzymów. Ale to jeszcze nie wszyscy. Są przecież jeszcze restauratorzy i sklepikarze. Pierwsi pewnie jeszcze śpią (dam im dziś spokój), drudzy już się do mnie uśmiechają. Ale jeszcze nie teraz…


Jedną z ulic idzie procesja. Posuwa się powoli, krokiem podniosłym, dostojnym. Na czele każdej grupy, znak rozpoznawczy - Krzyż lub pięknie ozdobiona figurka Matki Bożej. Nie sposób się nie zatrzymać.

Tracę rachubę czasu. Już nie zdążę na dworzec…

Pojadę tam po sumie.


Wejść do Katedry pilnują służby porządkowe. Turyści muszą zaczekać, bo za chwilę Msza, ale kto tu odróżni jednych od drugich?


W bramie, łączącej dwa okalające Katedrę dziedzińce - Praza de Obradoiro i Praza da Inmaculada, rozbrzmiewa celtycka muzyka. Zmieniają się tylko wykonawca i rodzaj instrumentu. Dźwięk jednego z nich, wyglądem i brzmieniem przypominającego kobzę (a może to dudy) jest słyszalny nawet w Katedrze. Muzyka z zewnątrz pokonuje wprawdzie mur ale nie burzy uroczystego nastroju. Daleko kobziarzowi do trąb Jozuego...


Oglądam Katedrę…

Do krypty, która znajduje się pod Ołtarzem, pod „konfesją” św. Jakuba, wejdę nieco później, kiedy zmaleje kolejka oczekujących. Wejście jest wąskie i wymaga pochylenia głowy. Kolejka przesuwa się powoli. W połowie drogi wąskiego korytarza, przed samym relikwiarzem niewielka wnęka. Zatrzymam się w niej, schowam, jak Eliasz w skalnej grocie w drodze na Górę Pana. Przede mną relikwie Apostoła...

W końcu tu jestem…

Jestem.


Santiago de Compostela...

Jedno z trzech świętych miejsc, do których od wieków zdążają pielgrzymi, by oddać cześć Jedynemu, Prawdziwemu Bogu w Jego Świętych...


Jestem tu, by pokłonić się Apostołowi, jednemu z Dwunastu, Jakubowi, zwanemu Starszym.

Jednemu z dwóch „Boanerges" (synów Gromu), bratu Jana, Umiłowanego Ucznia Pana.

Temu, których matka - Pisma nie przekazują nam jej imienia - wziąwszy Jezusa „na stronę” prosiła Go, aby jej synom dał w swoim Królestwie miejsce: jednemu po prawej, drugiemu po swojej lewej stronie.

Jednemu z trzech świadków Przemienienia Pana na Górze Tabor i konania w Ogrójcu.

Temu samemu, który razem z bratem chciał rzucić ogień na mieszkańców pewnego miasteczka w Samarii, bo odmówili pielgrzymującym do Jerozolimy gościny.

Temu, który po zapowiedzi wypadków ostatniego tygodnia (przed świętem Paschy) rzekł do pozostałych: „Chodźmy i my umrzeć razem z Nim”...

Temu w końcu, który po śmierci i chwalebnym Zmartwychwstaniu Pana głosił wiarę w Jerozolimie a na koniec położył głowę pod miecz Heroda, który tą śmiercią chciał przypodobać się Żydom…

Którego szczątki spoczywają w srebrnym relikwiarzu kompostelańskiej katedry w oczekiwaniu na chwalebny dzień Pański.

    

Przyjechałem podziękować za wiarę.


Zrobiłem, co zamierzyłem. Choć wiem, że mogłem więcej…

Pokonałem drogę. Tak.

A czy droga pokonała mnie? Tego nie wiem.

Wiem jedno (choć przecież wiedziałem to już wcześniej), że Królestwo Boże zdobywają gwałtownicy.


Widziałem ich...














Brak komentarzy:

Prześlij komentarz