Rouen

Rouen

niedziela, 11 grudnia 2022

León - Siódmy dzień stworzenia.

 Każde z miast na moim szlaku uważa swoją katedrę za ósmy cud świata, za piękniejszą od innych.

Ja każdej przyznaję jeszcze (tak od serca) po jednym „oczku", a to już każdą z nich awansuje na pozycję co najmniej siódmą (i daję przy tym słowo, bo ścisk tu ogromny, że żadnej korona z wieży nie spadnie).

7 jest liczbą, która w symbolice biblijnej i teologii, zwłaszcza Nowego Testamentu, reprezentuje doskonałość, oznacza pełnię. Liczbie siedem podporządkowane są wszystkie inne symbole i odpowiadające im znaczenia!


Nieskończona jest liczba możliwości w Bogu (choć przecież mówiąc, ze liczba ta jest nieskończona -  nic nie mówię ani o Bogu ani nie dodaję do Jego Doskonałości). A kiedy uchwycę się choć jednej z nich, nie wyczerpię nawet kropli „dostępnej" w niej i udzielającej się człowiekowi miłości. Jak "długo" by owa wieczność nie trwała…

 

I mimo, że co do poznania tajemnic Przedwiecznego taki z tej „górnej" myśli pożytek, jak z próby przelania przy pomocy muszelki Oceanu do wykopanego na brzegu dołka - szkoda mi jej wypuścić z rąk…

Skoro już przyszła i „przesypała" tyle słów...


Liczba katedr jest policzalna, a napewno tych, które powstały w czasie i stylu, który umownie nazwano gotyckim; czasem katedr…

Czy jednak zdążę poznać je wszystkie, poczuć pod dłonią szorstki, mieniący się wieloma odcieniami bieli, przemodlony (i przebodlony) kamień? Więc jakie ich przeznaczenie w odwiecznym planie Boga? I co, jeśli nie zdążę?


Jednak póki co, to, co jeszcze przed rokiem znajdowało się poza polem uwagi, było opcją może na za 5 lat, dziś się dzieje. Jesteśmy w León.

Więc idźmy.


Katedra Santa María de Regla de León i Bazylika de San Isidoro. Późnym wieczorem podjadę jeszcze obejrzeć fasadę iluminowanego hotelu - Conventos de San Marco. Wędruję po uliczkach miasta, słońce mając za przewodnika.


Notatka z dnia, a nawet dwie.

León. Katedra. 11 września, niedziela.


I tak, całkiem niepostrzeżenie, Camino stało się też drogą katedr.

A nie da się wędrować nawą katedry i nie zostać przy tym porwanym do umiłowania rzeczy niewidzialnych... Doświadczenie katedry jest jednak osobiste i wyjątkowe, dlatego stawiam tu kropkę.

Powtórzę jedynie za Królem Dawidem:


„Zaiste, lepszy dzień jeden w przedsionkach Twoich, Panie,

niźli gdzie indziej tysiące.

Jakże miłe są przybytki Twoje, Panie Zastępów!

Wzdycha i tęskni dusza moja do przedsionków Twoich.”


Katedra i miasto. Miejsce Boga w mieście człowieka. Katedra - Namiot Spotkania, od „namiotu” Abrahama począwszy, poprzez tyle innych, w których bliskość Najwyższego była obiecana i dana w doświadczeniu.


Katedra: jedność czasu i przestrzeni, trwanie; łuki arkad pną się wzwyż; żebra, podtrzymujące sklepienie biegną, każde we właściwym kierunku. Na ich przecięciu - jak pierścień na palcu niewidocznej dłoni - kamień zwornika. Światło bezszelestnie przenika do wnętrza przez barwione szkło i opowiada człowiekowi jego dzieje i przeznaczenie. Droga prowadzi przez figury Starego Przymierza, ludzkie i boskie hierarchie, przez Krew i Krzyż Zbawiciela - ku wiekuistej chwale.


Drugim miejscem, które odwiedzam dziś jest kościół św. Izydora z Sewilli.


Kościół romański z przebudowanym w stylu gotyckim prezbiterium. Oczy powoli przyzwyczają się do panującego wewnątrz światłocienia. Z kapiteli obserwują mnie groźnie wyglądające, kamienne stwory. Są zbyt wysoko, bym rozpoznał ich zamiary. Na wszelki wypadek przenoszę się bliżej, do prezbiterium. Srebrnego relikwiarza ze szczątkami Świętego Izydora (z Sewilli), pilnują anioły. Tu poczuję się bezpieczniej.

Ołtarzowe retabulum: 24 obrazy, oprawione w mieniące się złotem ramy…zapiera dech.


Pod wieczór odwiedzam jeszcze Convento de San Marco. Zamykająca plac, imponujących rozmiarów budowla, planowana było jako schronisko dla pielgrzymów, jednak pierwotna zamysł uległ zmianie i przez dłuższy czas obiekt pełnił funkcję był klasztoru. Dziś jest to luksusowy, 5-gwiazdkowy hotel.


























Brak komentarzy:

Prześlij komentarz