Powoli zbliżamy się do zapowiedzianej przed 2 dniami strefy deszczu i wiatru. Na razie deszcz nas oszczędza, ale im bliżej celowi, tym na niebie mniej słońca. Dzisiejszy przejazd uświadomił nas, że zbliżamy się do kolejnej partii gór. Ale póki co, dzień z niewielką amplitudą przewyższeń (62km; +340m; -200m). Jutro zapowiada się walka z grawitacją, siłą odśrodkową i… pogodą. Ale to dopiero jutro.
Astorga. Jesteśmy tu o 14. Małe miasteczko z wielką sztuką. Jest tu nawet dzieło Gaudiego, a ściśle, zaprojektowany przez Katalończyka pałac biskupi. Są też „na mieście” a właściwie na głównym jego trakcie pozostałości po rzymianach - piękna, mozaikowa posadzka term. Całe miasto otoczone jest murem, pochodzącym z czasów podbojów i rządów Rzymian.
Fasada katedry, to barok z elementami plateresco. Wieże połączone są ze sobą galeryjką, która z miejsca, w którym stoję, wygląda, jak kładka nad górskim potokiem, spinająca dwa nieodległe brzegi... Przestrzeń między korpusem nawy a wieżami (a obie wieże różnią się wyraźnie barwą i kontrastują ze sobą, bo z różnych miejsc pochodził kamień) wypełniają dwa poziomy przypór. Tutaj jednak pełnią one funkcję bardziej dekoracyjną, niż konstrukcyjną. Po prostu są…
Do katedry wchodzi się, jak w Santo Domingo - przez muzeum, gdzie wzrok gubi się pośród niezliczonej liczby dzieł prawdziwej sztuki religijnej: obrazy malowane na skórze, rzeźby, ornaty, relikwiarze, monstrancje…
Za fasadą, tym kamiennym ukłonem w stronę baroku, ciągnie się nawa, a każde kolejne jej przęsło, to już gotyk. Ołtarze i złotem świecące retabula, idealnie dopasowane do przyznanej artyście przestrzeni. Te ze złota wykonane „rusztowania”, już same w sobie będąc dziełem sztuki, są miejscem ekspozycji dla przepięknych figur: Matki Bożej, św. Michała, grup świętych postaci i wydarzeń. Obrazy, obrazy, obrazy…
Najważniejszym jest ołtarz główny. To dzieło Gaspara Becerry, uchodzące za arcydzieło hiszpańskiego renesansu. Ale czy te pozostałe, o wiele od niego mniejsze, nie są godne równej, co on, uwagi? Pokonuję drogę wzdłuż i w poprzek nawy kilkakrotnie. Gubię się. Tak trudno stąd się wychodzi…
Oczy nie mogą się uwolnić od misternie rzeźbionych w drzewie orzechowym stalli i oddzielających chór od naw bocznych, ścian...
Pod wieczór, kieliszek wina. Loek, zgodnie ze swoimi przekonaniami, degustuje „loekalną" kuchnię. Na koniec dnia próba wysuszenia prania, rozwieszonego pod gołym niebem, które już, już powoli zaczyna przeciekać…
Światło w alberdze gasi się zwyczajowo o 22… ale kto tu chce spać? Chyba tylko gospodarz i piesi…
Notatka z dnia? 12 września...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz