Rouen

Rouen

wtorek, 3 września 2019

Radości moich oczu, Przyjaciółce duszy…


I. Jeremiasz z Moissac.

W pierwszym momencie w ogóle go nie zauważysz. Nawet nie wiesz, że tam jest…
Pojawia się nagle i niespodziewanie, jak łza pod powieką.
Pamiętasz? Opowiadałem Ci o nim, i wtedy…
(A później z przerażeniem pomyślałem, że mogliśmy się minąć…)

Jeremiasz z Moissac. W dłoniach trzyma zwój Pisma. Czy to już pismo rozwodowe i zapowiedź kar dla wiarołomnej Oblubienicy czy wciąż jeszcze list miłosny?


Pamiętam wierność twej młodości
miłość twego narzeczeństwa, 
kiedy chodziłaś za Mną na pustyni, 
w ziemi, której nikt nie obsiewa. 

To mówi Pan: 
«Jaką nieprawość znaleźli we Mnie wasi przodkowie, 
że odeszli daleko ode Mnie? 
Poszli za nicością 
i stali się sami nicością. 
Nie mówili zaś: "Gdzie jest Pan, 
który nas wyprowadził z kraju egipskiego, 
wiódł nas przez pustynię, 
przez ziemię bezpłodną, pełną rozpadlin, 
przez ziemię suchą i ciemną, 
przez ziemię, której nikt nie może przebyć ani w niej zamieszkać?" 
A Ja wprowadziłem was do ziemi urodzajnej, 
byście spożywali jej owoce i jej zasoby. 
Weszliście i zbezcześciliście moją ziemię, 
uczyniliście z mojej posiadłości miejsce pełne odrazy. 
Kapłani nie mówili: "Gdzie jest Pan?" 
Uczeni w Piśmie nie uznawali Mnie; 
pasterze zbuntowali się przeciw Mnie; 
prorocy głosili wyrocznie na korzyść Baala 
i chodzili za tymi, którzy nie dają pomocy
Ja zaś powiedziałem sobie: Jakże chciałbym cię zaliczyć do synów 
i dać ci przepiękną ziemię
najwspanialszą pośród posiadłości narodów! 
Myślałem: będziesz Mnie nazywał: "Mój Ojcze!" 
i nie odwrócisz się ode Mnie. 
Ale jak niewiasta nie dotrzymuje wiary swemu oblubieńcowi, 
tak nie dotrzymaliście Mi wiary wy, domu Izraela - wyrocznia Pana». (Jer 2:5nn)

Lekko pochylona, zwrócona ku wnętrzu przedsionka głowa zdaje się imitować gest zaproszenia: wejdź! Twarz pociągła, oczy pełne smutku ale ani zwątpienia ani rozpaczy w nich nie znajdziesz. Tak patrzy ktoś, kto ma nadzieję. Wciąż jeszcze ma nadzieję...
Jeremiasz...
Spotkasz go na prawej, wewnętrznej stronie filaru podtrzymującego belkę nadproża (skąd już tylko jeden krok do wnętrza czarnego, jak burzowa chmura, narteksu). Nienaturalnej wielkości i nieco zdeformowana sylwetka nikogo ani nie gorszy ani nie dziwi, bo przecież taki właśnie jest kanon romańskiej sztuki. Więcej: użyte tu środki (z braku odpowiednich słów powiem o przekonującym pięknie) zdają się służyć dwóm na raz celom: bo fiasko prorockiej misji Jeremiasza jest oczywiste ale mimo dramatu odrzucenia, z twarzy Proroka promieniuje jakaś nadzieja, jaka zwykła towarzyszyć tylko wysłuchanej modlitwie:

Boże mój, wołam przez dzień, a nie odpowiadasz
[wołam] i nocą, a nie zaznaję pokoju.
A przecież Ty mieszkasz w świątyni
Chwało Izraela!
Tobie zaufali nasi przodkowie
zaufali
a Tyś ich uwolnił
do Ciebie wołali i zostali zbawieni
Tobie ufali i nie doznali wstydu. (Ps 22:3-6)

Więc wejdź i znajdź wytchnienie…
Wejdź.



II. "Wędrujemy, ja i mój ogród, od kwiatu do owoców". 

Moje dary to sens rzeczy, droga odczytana poprzez znaki i pragnienie, które każe ruszyć w drogę.
I ja, król, podaruję ci jedyny krzak róży, który cię ubogaci, gdyż ja zażądam z niego kwiatu. W ten sposób zbuduję dla ciebie schody, które cię zaprowadzą do wyzwolenia. Będziesz najpierw kopał ziemię i spulchniał ją motyką, a rano będziesz się zrywał, żeby zagony podlewać. Będziesz doglądał posadzonego krzaku i chronił go od robaków i gąsienic. Potem wzruszy cię rozwijający się pąk i nadejdzie święto: róża się rozwinie, róża dla ciebie przeznaczona, którą zerwiesz. A zerwawszy dasz mi ją. Otrzymam ją z twoich rąk i będziesz czekał.
Bo nie wiedziałeś, co zrobić z różą. Wymieniłeś ją na mój uśmiech... i wracasz do domu, cały rozpromieniony królewskim uśmiechem.


Są ludzie pozbawieni poczucia czasu. Chcą zrywać kwiaty, które się jeszcze nie stały kwiatami: i wtedy okazuje się, że nie ma kwiatów. Albo znajdują kwiat, który się rozwinął gdzie indziej i nie jest uwieńczeniem ceremoniału róży, a tylko kwiatem kupionym na targu i niczym więcej. Czy może więc dać ci radość? Ja idę z wolna w kierunku ogrodu. Zostawia on w powietrzu jakby smugę woni, niby statek załadowany słodkimi cytrynami albo karawana z ładunkiem mandarynek, albo wyspa, do której płyniemy, a ona całe morze nasyca zapachem.

Nie gotowy skarb otrzymałem, ale obietnicę. Ogród jest jak osada, którą trzeba zdobyć, albo jak oblubienica, której jeszcze nie posiadłeś, ale trzymasz ją, już powolną, w ramionach. Ogród otwiera się przede mną. To raj drzew cytrynowych i mandarynkowych czekający za niskim murkiem, aż wejdę, żeby się po nim przechadzać. Nikt tu tymczasem nie mieszka na stałe, ani zapach cytryn, ani mandarynek, ani niczyj uśmiech.


Ale ja znam tajemnicę, więc wszystko dla mnie ma znaczenie. Czekam, aż nadejdzie pora ogrodu albo pora zaślubin.
Są ludzie, którzy nie potrafią czekać i nigdy nie zrozumieją poezji, bo wrogi im jest czas, co odnawia pragnienie, stroi kwiat i każe dojrzewać owocom. Próbują znaleźć przyjemność w przedmiotach, a tymczasem można ją znaleźć tylko w drodze, zobaczonej dzięki nim.

Ja idę, idę i idę.
A kiedy znajdę się w ogrodzie, który jest dla mnie przygotowanym krajem zapachów, siadam na ławce. Patrzę. Niektóre liście spadają, niektóre kwiaty więdną. Współczuję ze wszystkim, co umiera i rodzi się na nowo. Nie opłakuję. Jestem czujny, jak na wzburzonym morzu. Nie jest to cierpliwość, gdyż nie chodzi o osiągnięcie celu: rozkosz daje samo wędrowanie.

(Antoine de Saint-Exupéry, Twierdza)



III. "Smak rzeczy boskich”.

Dlatego powiadam wam: Jeżeli świątynia zdaje się niepotrzebna, gdyż ani w niej gotują, ani odpoczywają, i nie służy ani zgromadzeniom starszych, ani przechowywaniu wody, ale tylko poszerzeniu człowieczego serca i uspokojeniu zmysłów, i dojrzewaniu czasu, jak piwnica, w której dojrzewa owoc, i gdzie serce kosztuje przez parę godzin pokoju i uciszenia, i łagodnej sprawiedliwości; jeśli więc budujecie świątynię, gdzie ból staje się hymnem i ofiarą, a groźba śmierci - portem dojrzanym na wygładzonych wodach, czy będziecie sądzić, że wasz wysiłek poszedł na marne?


Tak więc twoja świątynia wzrusza ich i wśród jej ciszy szukają siebie samych. I znajdują się. W przeciwnym razie wzruszałyby ich tylko kramy. Odzywałby się w nich tylko nabywca odpowiadający na wołanie przekupnia. I nie narodziliby się do własnej wielkości. Nie poznaliby swoich wymiarów.


Czy widzicie, jak ludzie ze wszystkich krajów świata gorączkowo szukają kamiennych arcydzieł, których tworzenia już zaprzestaliście? Tych spichlerzy dla serc i dusz. Czy widział kto człowieka wędrującego po świecie, aby obejrzeć składy towarów? Prawda, że człowiek korzysta z towarów, ale po to, żeby żyć, i okłamuje sam siebie, jeśli sądzi, że ich przede wszystkim pragnie. Podróże co innego mają na celu. Widziałeś, jak ludzie jeżdżą tu i tam. A czy zastanawiałeś się, w jakim celu? Czasem istotnie chcą zobaczyć cudownie piękną zatokę albo górę o zaśnieżonym szczycie, albo jakiś wulkan ale przede wszystkim chcą oglądać owe zatopione nawy, które wiedziały, gdzie wiozą człowieka.

(Antoine de Saint-Exupéry, Twierdza)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz