Rouen

Rouen

środa, 25 listopada 2015

Val-de-Vesle. A teraz do Reims!

Czwartek, 18 czerwca 2015.

Po nocy takiej jak ta, krótkiej, zbyt krótkiej, by zachować dystans do tego, co dzieje się na z zewnątrz namiotu (tak, tak, znowu pada), wstaję niespiesznie i na nowo ustalając priorytety ogłaszam wszem i wobec, że właściwie, to nigdzie mi się nie spieszy. Skoro niebo nad katedrą sprzyja fotografii raczej podwodnej niż portretowej, nie czuję się zobligowany do respektowania jakichkolwiek terminów.
- "Państwo" zamawiali fotografa?
- "Państwo" będą łaskawi poczekać. Fotograf w drodze.



Kaprysy pogody zachęcają mnie do tego, by nieco więcej uwagi poświęcić czynnościom gospodarczym i skorzystać z całego dostępnego bogactwa biwakowego zaplecza, a więc: mała przepierka, prysznic, obiad. Po wysuszeniu i spakowaniu się ruszam w stronę miasta.


Tym razem pojadę już ścieżką (na ślad której natrafiłem jeszcze na etapie planowania, dzięki dobrodziejstwom innej niż dotychczas mapy), która uwolni mnie od smutnej konieczności asystowania sporej kolumnie pojazdów innych, niż ja*. Bardzo innych.



Biorąc pod uwagę, że odległość stąd do miasta wynosi ok. 20 km, odkrycie tej ścieżki ma dla mnie dziś znaczenie nie mniejsze, niż dla żeglugi wielkiej przekop nazwany ongiś Kanałem Panamskim.
Skojarzenie z kanałem nie jest tu przypadkowe, bowiem ścieżka na całej swojej długości, od kempingu do miasta, biegnie wzdłuż wodnego szlaku. I choć ten łączy ze sobą nie oceany ale zaledwie nurty dwóch niewielkich rzek - Aisne i Marne, ruch na nim jest dość znaczny.



Krajobraz widziany z nabrzeża kanału może i nie zapiera tchu w piersi ale miejscami na prawdę wart jest uwagi. Polna roślinność, lustro wody poruszane przez pierzchające przed obiektywem kaczki i niewielkie - czy to lekko sunące czy tylko cumujące przy nabrzeżu - jednostki, robią naprawdę wrażenie! Biorąc pod uwagę fakt, że jesteśmy w pobliżu dość wielkiego miasta widok jest tyle przepyszny, co niespodziewany.


Zmianę tempa akcji, jaka rozgrywa się na wodzie regulują napotykane co rusz śluzy, które wstrzymując "bieg" stateczków czy barek pozwalają, choćby tylko banalnym ale pełnym uprzejmości "bonjour" odwzajemnić ciekawość spojrzeń i odgadnąć rodzaj przewożonych dóbr.


I wszystkiego tu w bród, tylko słońca jak na lekarstwo!

*eufemizm na określenie ruchu drogowego, który szczególnie na tym "przedmiejskim" odcinku zdominowany jest przez samochody dostawcze.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz