Rouen

Rouen

sobota, 18 października 2025

Beauvais - Cachy - Corbie. W drodze do Péronne...

Z Beauvais wyjeżdżam o 16. Do kempingu w Corbie jest ledwie 70 km. Przy dobrych wiatrach powinienem dojechać tam o 22. Nie dojadę…

Droga. Opowiedzieć ją? To czyste nieprawdopodobieństwo. I gdyby nie zdjęcia…

Na wyjeździe z miasta mijam port lotniczy Tillé. Na 18 kilometrze spada mi z bagażnika kurtka, którą nakryłem odłożony na postoju telefon. Kurtka spadnie, telefon zostanie, ale... czy na prawdę nie zdarzyło się Wam nigdy zostawić telefonu na masce samochodu?

Nim ujadę 200 m. mijający mnie kierowca skojarzy zgubę z właścicielem i wyśle mi wiadomość alfabetem Morse'a…





W Breteuil porzucam Rue de Bouvais (to kierunek na Amiens - D 1001) i odbijam w prawo. Na Amiens przyjdzie jeszcze czas... Od Louvrechy jadę już solo. Wąska i asfaltowa ścieżka szuka sobie miejsca między dojrzewającym na polach zbożem. Pnie się wzwyż, za kolejnym zakrętem opada łagodnie i znowu... Na horyzoncie pojawia się coraz więcej maszynek do mielenia ptaków. Pola złocą się zbożem, niebo błękitem, słychać, jak pod piórami wiatraków drga powietrze…

Wszędzie, jak okiem sięgnąć la douce France. Słodka Francja i słodkie zmęczenie... Tylko te maszynki...


Cachy. Stąd do Corbie zostało 7 km. Jest 21. Chwila na odpoczynek i namysł. Ruszam, jednak na wylocie z miasteczka zawracam. Nocuję tu, w Cachy! I to był dobry namysł!

Wracam na ocieniony drzewami z dwoma polami do gry w bule skwerek. Ławeczka i kolacja: Gorący kubek i kawałek bagietki. Szukam, gdzie by tu postawić namiot. Miejsca jest dość, jednak namiot pozostanie w bagażu. Jak w Rouen, za łóżko starczy karimata. Rozłożę ja na ganku kościółka… U drzwi Twoich...

Rower przypnę do ławki. To będzie pułapka na komary…


Szykuję się do snu nocy letniej, gdy z okna najbliższej posesji dobiega mnie głośny okrzyk. To krzyk zawodu, niemal rozpaczy, a po nim kilka innych słów... Les Coqs przegrywają półfinał z la Furia Roja i odpadają z gry o finał Euro… C’est la vie



Ale nim pójdę spać, jeszcze szybki serwis. Siedzę na ławeczce i czyszczę łańcuch. Zdaje mi się, że po drugiej stronie skweru ktoś mnie obserwuje. Czuję się trochę jak rzecz w rękach (niewidzialnego) iluzjonisty. W nocy odwiedzi mnie jego pomocnik - kot. Lecz i on zniknie, nim zdążę zobaczyć jego uśmiech.

Upojony wizytą w Beauvais długo nie zasnę. Cienie poszły spać, urojenia znikły. Czuje się bezpiecznie, bo gdzież może być bezpieczniej, jak nie u drzwi Twoich, Panie? Ale każda „polisa" ma swoją cenę: na kościelnej wieży zegar wybijać będzie godzinę po godzinie i jeszcze pół, całą noc, aż do świtu…

- Bim-bam-bom. Do-bra-noc...

- Dobranoc?

- Bim-bam-bom (powtarza zegar na wieży…)

- Ucichnijże już!



Poranek. Droga do Corbie. 7 kilometrów. Stary, jeszcze z czasów karolińskich opacki kościół Saint-Pierre, jak wiele zabytkowych świątyń w dzień powszedni jest zamknięty. Spóźniłem się. Wygląda na to, że w najbliższych godzinach wszędzie się spóźniam… Wczoraj, w kościele w Péronne…

Ehhh…

Ale żeby zdążyć wszędzie, gdzie chciałem lub tylko chciałbym być, musiałbym mieć siedmiomilowe koła.

Zanim wyjadę z Corbie odwiedzę jeszcze kemping: poranna toaleta, szybkie pranie na mydle (pranie wyschnie w drodze, na kierownicy) i wąską ścieżką szerokiego rozlewiska Sommy ruszę w kierunku Péronne. Na drodze zrobię jeszcze jeden dłuższy postój w Bray-sur-Somme.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz