"Powiedzieć też można, że muzyka z samej swojej natury obdarzona jest przedziwną zdolnością zaspokajania duchowych głodów i pragnień wynikających z różnych sfer naszej osobowości. Na przykład pragnienia bezpośredniego przeżywania miłosnych oczarowań, tęsknot, uniesień, ekstaz i bólów; duchowych olśnień i wzlotów, jak również smutku, rozpaczy, gniewu, lęku — wszystko wszelako „dialektycznie", w „bezpośrednim zapośredniczeniu" przez sztukę. A zaspokajać te wszystkie pragnienia i głody zdolna jest muzyka dlatego, że ona sama jest tą boską energią, która tak silnie na nas oddziałuje.”
Nawinął mi się ten fragment szkicu pióra znakomitego muzykologa, Bohdana Pocieja w samą porę, w momencie, gdy słucham płyty, z której pochodzi zalinkowany utwór. I zadaję sobie mały trud i sprawdzam, o czym jest ten chorał, który brzmi tak dziwnie, tak tęsknie, że wszystko dokoła nieruchomieje.
I znajduję tych kilka wersetów, na których zbudowana jest cała melodia:
«Wstanę, po mieście chodzić będę, wśród ulic i placów, szukać będę ukochanego mej duszy».
Szukałam go, lecz nie znalazłam.
Zaklinam was, córki jerozolimskie: jeśli umiłowanego mego znajdziecie, cóż mu oznajmicie?
Że chora jestem z miłości.
Jakiż to jest ten twój miły z najmilszych, że nas tak zaklinasz?
Miły mój śnieżnobiały i rumiany, znakomity spośród tysięcy.
Taki jest miły mój, taki jest przyjaciel mój, córki jerozolimskie!
Dokąd odszedł twój umiłowany, o najpiękniejsza z niewiast? W którą zwrócił się stronę miły twój, byśmy go wraz z tobą szukały?
Postać twoja wysmukła jak palma, a piersi twe, jak grona winne.
Pieśń nad Pieśniami (3-7)
I już wiesz, że gdyby to było w twojej mocy, otworzyłbyś zatrzaśnięte kiedyś drzwi.
Bo nawet jeśli jest miłość utracona lub tylko na chwilę zgubiona, to wciąż jest to miłość...
Więc wybiegasz w noc ciemną, nim obudzą się ptaki śpiące gdzieś w koronach drzew.
I nasłuchujesz...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz