Pogoda? Nie rozpieszcza. Noc zimna. Bardzo zimna. Deszcz bębni w dach namiotu od rana. Ruchem nogi strącam wodę, która przez noc zebrała się na końcu źle naciągniętego tropiku. W środku wprawdzie sucho ale w tym momencie to niewielka pociecha, bo chcąc cokolwiek przedsięwziąć, ot, rzecz najprostszą - zaparzyć herbatę, i tak muszę wystawić grzbiet pod deszcz.
Wychodzę...
Dziś rower zostaje w domu. Na ścieżkach, którymi przyjdzie mi dziś wędrować nie zdałby się na nic, wręcz byłby krępującym swobodę ruchów bagażem. Ponadto, jeśli nie jest to konieczne, lepiej nie zbaczać ze ścieżki ani na prawo ani na lewo. Chyba, że mamy na sobie odzież, która chroni przed kolcami. Powoje, jeżyny, słowem niemal wszystko, co porasta tu na płytkiej glebie, zdaje się mówić: nie schodź ze ścieżki…!
Obserwacja z wczoraj…
Wędrówkę rozpoczynam w miejscu, w którym zakończyłem ją wczoraj - w zatoce/przystani Yuzin. Linia, po której się poruszam, na przemian to wznosi się to opada i co rusz przymusza do zmieniany kierunku wędrówki: biało czerwony maszt Créac’h? Przed chwilą był po prawej stronie...
Jednak dziś moją uwagę przykuwa co innego. To widoczna z niemal każdego miejsca północnego wybrzeża - Île de Keller - kusząca jak ciastko na talerzu i tajemnicza w swojej niedostępności wysepka. Podobno jej właściciel spędza tu 2 miesiące w roku, a niektórzy z nas na własne oczy widzieli okruchy toczącego się tam życia (tutaj).
Widoki są niezwykłe. Surowy, utkany z wody, wiartu i kamienia pejzaż. Do pełni poetyckiej wizji autora "Genzeziz z Ducha" brakuje tylko ognia ale i ten pojawi się tu, na szczycie Creac'h, gdy zgasną już światła dnia.
Z trudem udaje mi się oprzeć pokusie, i nie zbliżyć zanadto do krawędzi grani, tak silne są teraz porywy wiatru.
Ścieżka kończy się na Phare du Stiff, latarni flankującej wschodnią krawędź Wyspy. Wrócę tu jeszcze. Nie tylko dziś po południu. I nie tylko po to, by raz jeszcze spojrzeć w rzeźbiony wodą i smagany wiatrem i deszczami kamienny horyzont.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz