Rouen

Rouen

wtorek, 16 sierpnia 2016

Zatopiona katedra III.

A jeśli nie istnieje muzyka, która zdolna byłaby poruszyć Twoją, Francjo, wyobraźnię, jeśli śledząc bieg poetyckiej strofy zamykasz oczy i zasypiasz, to czyj głos wybudzi Cię z uśpienia, jakie wydarzenie dźwignie z letargu? I czy jest tu jeszcze w ogóle miejsce na słowa, skoro w danym Ci czasie zlekceważyłaś przestrogi, jakie w poetyckim i proroczym natchnieniu słał zwolennikom ustawy sekularyzującej kościoły Marcel Proust*?

Jak napisał Andre Hallay kilka lat temu „nie jest za późno by przypomnieć potworny pomysł, który, jak mówią zakiełkował w umysłach paru obywateli Vezelay. Chcieli oni, by kościół w Vezelay został zsekularyzowany. Tak wielką jest głupota, którą inspiruje antyklerykalizm! Zsekularyzowanie bazyliki oznacza zabranie jej resztek duszy. Jak tylko mała lampka, która pali się w trzewiach sanktuarium zgaśnie, Vezelay stanie się jedynie archeologiczną osobliwością. Grobowy odór muzeów będzie tym, czym jedynie będzie można tam oddychać.” Rzeczy zachowują swoje piękno i żywotność jedynie poprzez nieustanne wypełnianie zadania, do którego zostały przeznaczone, nawet jeśli przez to powoli umierają.


Czy ktokolwiek wierzy, że kopie słynnych rzeźbionych drewnianych stalli z katedry w Amiens w muzeum rzeźbiarstwa mogą dać pojęcie stalli samych w sobie, w ich dostojnej, a jednak nadal funkcjonującej starożytności? Podczas, gdy strażnik muzealny pilnuje byśmy się nie zbliżyli zanadto do ich kopii, bezcenne stalle, tak stare, tak znakomite i tak piękne, dalej wykonują swoje skromne zadanie w katedrze w Amiens, tak jak czynią to od stuleci ku wielkiemu zadowoleniu mieszkańców miasta. [...] Co więcej: wciąż używane drewno tychże stalli powoli uzyskało lub raczej przesączyło ciemną purpurę, przemawiając samym sercem, a, oko, które już wcześniej poddawało się jego urokowi, wywyższa je ponad wszystko inne, nie patrząc nawet na kolory malowideł, które wydają się chropawe i pospolite. Następnie doświadcza się czegoś w rodzaju “pijaństwa" smakiem w jeszcze bardziej rozpłomienionym ogniu drewna, od soków drzewa spływających przez stulecia. Wyrzeźbione w nim naiwne figury uzyskują od materiału, w którym żyją coś na kształt dwoistej natury. Zaś kolejne pokolenia w różny sposób szlifowały te zrodzone w Amiens owoce, kwiaty, liście i rośliny, które rzeźbiarz z Amiens wyrzeźbił w drewnie z Amiens, wydobywając te cudownie kontrastujące ze sobą tony, w których różnokolorowy liść wyrasta z gałązki.


Katedra, gdyby ustawa pana Brianda została uchwalona, zostanie zamknięta i pozbawiona Mszy oraz modlitw nie tylko dla kanoników, którzy odprawiają nabożeństwa w owych stallach, których poręcze, podpórki i balustrada opowiadają o Starym i Nowym Testamencie, nie tylko dla ludzi wypełniających ogromną nawę.


Katedra, która kryje tak wiele świętych, patriarchów, proroków, apostołów, królów, wyznawców i męczenników, że całe pokolenia cisnęły się z błaganiami i w niepokoju […] ku portykom wejściowym i drżąc wznosiły budowlę jak przeciągły jęk pod niebem, podczas gdy anioły pochylały się ku nim ze szczytów galerii, które w błękitnym i czerwonym kadzidle wieczoru oraz oślepiającym złocie poranka wydawały się „niebieskimi tarasami” – katedra, w swym ogromie może zapewnić azyl zarówno człowiekowi litery jak i człowiekowi wiary, marzycielowi jak i archeologowi. Ma jedynie znaczenie by pozostała żywa i by Francja nie obudziła się przemieniona w ciągu jednej nocy w wyschnięte wybrzeże, na którym ogromne, rzeźbione muszle wydają się porzucone, pozbawione życia, które dawniej w nich tętniło, niezdolne uchu, które się do nich skłoniło przynieść głosy odległej przeszłości, stając się kawałkiem muzealnej kolekcji


Wydaje się, że mieszkańcy dzisiejszej Francji budzą się w takich właśnie realiach - na wyschniętym brzegu Morza Chrztu, na wyludnionych dziedzińcach niegdyś pulsujących życiem (wiary). A że sen ten trwa nie jedną noc, nie rok, a lat z górą 200, zniszczenia, jakie w tym czasie się dokonały, są niewyobrażalne. Wiele świątyń zamknięto już dawno temu, niektóre z nich zamieniono w muzea, inne sprzedano "nowym właścicielom" a jeszcze inne zburzono z uwagi na "zbyt wysokie" koszty remontu. Jeśli ktoś ma mocne nerwy, niech zajrzy tutaj. Czytelnikom o szczególnej wrażliwości odradzam!

A co porabia w tym czasie Republika? Republika świętuje swoje kolejne, małe rocznice. I raz odciąwszy się wynalazkiem pana Guillotina od duchowego dziedzictwa, od korzenia, który dał Francji prawdziwą wielkość, popada w coraz większy chaos, paraliż i bezsilność. A zadawany jej mieszkańcom dziś gwałt to tylko skutek wcześniejszego, antyreligijnego ustawodawstwa, które w życie narodu wniósł rewolucyjny trybunał i jego późniejsze, dla niepoznaki nazywane rządami laickiej demokracji, odmiany.
W swoich działaniach (bądź działań zaniechaniu) nie pełni już niekiedy Republika nawet roli muzealnego strażnika. Bliżej jej do kolekcjonera dzieł sztuki, który widząc jakiś cenny przedmiot powiada sobie: “warto byłoby się o niego postarać”. Następnie przypomina sobie, że przecież już dawno się zlikwidował i idzie dalej.


Lecz dalej jest co? Wygląda na to, że tylko mur. Wysoki i rzucający na miasto cień grozy mur. Bez bram, przez które mogłaby przyjść odsiecz, bez okien z widokiem na przyszłość…
Smutny to widok, słodka Francjo!

*Tekst wyróżniony czerwoną czcionką pochodzi ze strony Filiaprimogenita. Tekst M. Prousta w tłumaczeniu Autorów Bloga Filiaprimogenita jest dostępny tu: Część ICzęść II.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz