Rouen

Rouen

poniedziałek, 28 października 2024

Paray-Le-Monial. Bazylika Najświętszego Serca...

13 czerwca. Paray-le-Monial.

W centrum miasta stoi okazały, romański kościół i to ku niemu dziś jadę. Lecz co mnie tu sprowadza, co „każe" mi tu dziś być, to nie blask zdobiących Koronę Katedr (romańskich) pereł. Jestem tu z potrzeby serca. Ale od początku…

Na ścianie pokoju, w którym mieszkali Dziadkowie, w pięknej złoconej oprawie przez wiele lat wisiał wizerunek Serca Pana Jezusa (Dziadkowie czcili to Serce, a ich imiona zapisane są w księdze Bractwa Straży Honorowej). Po śmierci Dziadków obraz „zawędrował” na... strych. Znajdę go wiosną tego roku, wydobędę i odkurzę. Przywrócę miejscu, oczom i sercu. Niech znowu promienieje!


Dlatego dziś jestem tu pielgrzymem, gościem na dworze Króla serc. W miejscu, które przygotowała sobie Opatrzność i z którego kult Najświętszego Serca, jaki znamy z objawień św. Małgorzaty Alacoque, wziął swój początek.

Paray-le-Monial, Burgundia, wschodnia Francja... douce France - słodka Francja!

To stąd wyszedł głos cichej skargi: Oto Serce, które tak ukochało ludzi, że się aż wyczerpnęło i zniszczyło na dowód miłości ku nim.

Cor Jesu, Ignis arden caritatis...


Oglądam zdjęcia, patrzę na mapę, czytam notatkę z dnia (notatki bywają emocjonalne). Przypominam szczegóły...



10:14. Wąska uliczka z dworca prowadzi na położony na obrzeżach parku skwer. Stąd już dobrze widać bazylikę i jej najbliższe otoczenie. Obok jednostajną, jak litania melodią płynie La Bourbince. Jestem głodny i muszę coś zjeść. Miejsca jest dosyć, za stół wystarczy kawałek ławki.

Z autokaru wysypuje się grupa pielgrzymów. Ciotka Wiki podpowiada, że jestem w jednym z najczęściej odwiedzanych miejsc kultu religijnego we Francji...

Cor Jesu Sacratissimum, miserere nobis…!


Paray. Odwiedzę tu trzy miejsca: bazylikę, kościół sióstr Wizytek - miejsce objawień, oraz kaplicę, gdzie spoczywają relikwie O. Colombière, - jezuity i spowiednika Św. Małgorzaty. Będzie jeszcze i czwarte, - oratorium św. Jana, miejsce wieczystej adoracji…

Tu Serce mówi do serca. W ciszy niewymownej, bezsłownej...






Przypinam rower...

Słońce i kamień; kamień mieni się wszystkimi odcieniami żółci aż po ognistą czerwień.

Wciąż ociągam się z wejściem.

Dwoje drzwi prowadzi do wnętrza. Od zachodu, gdzie między dwoma flankującymi fasadę wieżami ciągnie się na całą szerokość muru kamienny dziedziniec i północnym ramieniu transeptu. Drzwi, przez które wchodzę... prowadzą mnie wprost na chrzcielnicę. Chrzcielnica - źródło, kamienny mur - drzwi... Ileż tu życia!


Imię (Serca Jezusowego) i tytuł (bazyliki mniejszej) kościół otrzymał w roku 1875. Jest to najlepiej ze wszystkich zachowana budowla kluniacka w Burgundii. „Małe Cluny", mówią o niej.. 





Budowę kościoła rozpoczęto w wieku XII, w miejsce wcześniejszego, a ukończono w wieku XIV. To budowla trzy-nawowa. Nad skrzyżowaniem naw z transeptem wznosi się oktagonalna wieża. Nawę przykrywa ostrołukowe, kolebkowe sklepienie. Chór stanowi półkolista absyda, a w obejściu, już na innej niż nawa wysokości - trzy promieniste kaplice. Małe okna i gruby mur… - to idiom romańskiej sztuki, nie tylko sakralnej.

Kapitele już nie tak efektowne i kunsztowne, jak w Saint-Benoît; przeważają motywy roślinne. W głębi półokrągłej absydy XIV. fresk przedstawiający postać Zbawiciela. Na zamykającej południowe skrzydło transeptu ścianie - Le Grand Orgue.


O 15 jadę na kemping. To zaledwie 2 km jazdy brzegiem Canal du Centre. Kemping jest cichy, dobrze strzeżony i z wystarczającą ilością „dostępów”. To jeden z tych idealnych: tu zrobię tu pranie i zjem obiad.

Na Anioł Pański znowu wrócę do Bazyliki...


czwartek, 24 października 2024

Saint-Benoît - Gien - Nevers...

12 czerwca, środa.

Ostatnie chwile u św. Benedykta… - i postanowienie, że jeszcze tu wrócę...


Jadę do Gien. Na dworzec. Pogoda sprzyja, droga nie jest zbyt wymagająca, krajobraz sielankowy. Po mojej ślubnej stronie - Rzeka, lecz płynie w kierunku przeciwnym. Tak, jak w życiu... I choć moje słowa nic nie zmienią, przemawiam do Niej jeszcze przez chwilę, nim stracę z oczu. W Dampierre w ten miłosny krajobraz wcisną się 4 wielkie, betonowe silosy. Proces chłodzenia wody płynącej w obiegu reaktora słyszalny jest już z daleka.

Szum wody, spadającej z wysoka do otaczającej silos cysterny budzi niepokój. Czuję się tu nieswojo.


Atom... skarży się woda w Rzece i płynie dalej...  Oglądam jej ślad na mapie. Raz skręca w prawo, to znowu w lewo, skręca się i wije jak wstążka na wietrze. Układa, jak kokarda w dziewczęcym warkoczu, bukiecie myśli, pamięci o Tobie...

Jadę, jadę, jadę...


W Dampierre rozdzielą nas cztery wielkie, betonowe silosy. Wystawiają wodę na ciężką próbę. Szum opadającej na dno podstawy wież wodnej kurtyny budzi niepokój. Czuję się tu nieswojo.

Atom... skarży się woda w Rzece i płynie dalej...


Gien. Dworzec i test na uważność, bo ruch pociągów we Francji odbywa się w zgodzie z regułą ustaloną przez inżynierów przybyłych z Wyspy, czyli lewym torem. W Breście, Paryżu czy Tours nie ma to większego znaczenia, jednak na stacjach przelotowych, jak tu w Gien, miej się na baczności! Lecz jeśli już zdarzy Ci się „przysnąć”, nie wpadaj w panikę, nie biegaj po peronie szukając windy (której nie będzie). Uspokój myśli i zacznij szukać w rozkładzie kolejnego połączenia.

Pomogę Ci…


Jestem na pół godziny przed czasem i przez chwilę tylko ważę, czy nie kontynuować jazdy dalej, do Briare. To niedaleko, tylko 10 km, droga płaska, asfalt. Na pewno zdążę...

Nie, - postanawiam. Bez szaleństw.

Siadam i piszę notatkę z dnia...








Nevers. Katedra. Jakże przedziwna budowla! Korpus nawowy zamykają dwa chóry! Pierwotny, wybudowany w stylu karolińskiego renesansu i nietypowy, bo zamyka zachodnią części nawy, i późniejszy, gotycki, - już orientowany.

Patronami katedry są męczennicy z początków IV wieku, ostatniej fazy zapoczątkowanych przez Dioklecjana krwawych prześladowań Chrześcijan - Cyr (Cyriak) i Julita; trzyletni chłopiec, syn, stracony na oczach matki…


Znam katedrę z dwóch poprzednich wizyt. Dziś jestem tu tylko przejazdem, na nocleg. Katedra jest już zamknięta, ale podjadę jeszcze pod mur. Wspinam się stromym podjazdem na obszerny plac.


Loara. Randez-vous na kamiennym moście. Rzeka nie dzieli miasta, ale je opływa, mieszkańcom zostawiając prawy, wyższy brzeg. Goście proszeni są na drugi. Za mostem, na całej szerokości nurtu - niewielkiej wysokości skalny próg. Niewielki, ale skarga wody niesie się po nocy aż na kemping. I długo nie pozwoli zasnąć...


Rankiem dnia następnego o 8.30 i znowu dworzec. Pociąg do Paray-le-Monial… Dlaczego nie dwie, trzy godziny później, żeby jeszcze zdążyć wejść do katedry? 

Bo jest plan. A to, na co w nim nie ma miejsca, to pośpiech. Pośpiech, który rodzi niedosyt i daje zgrubny tylko obraz rzeczy. To prawda, można zwiedzić katedrę, „obejść” ją, przystając to tu, to tam i jeszcze gdzie indziej, zrobić kilka, efektownych nawet zdjęć. Ale katedra, to nie muzeum, choć jest tak „muzyczna” i pełno w niej cudów. Bo katedra to aula Dei. Boski ogród i łoże boleści (Pana), ślubna komnata i miejsce gdzie biją źródła wody życia, miejsce drugich narodzin…

Więc celebruj…


Jedziemy do Paray-le-Monial...

środa, 16 października 2024

Sur la Loire albo semantyka wody...

Do rzeki

Rzeko – klepsydro wody przenośnio wieczności

wstępuję w ciebie coraz bardziej inny

że mógłbym być obłokiem rybą albo skałą

a ty jesteś niezmienna jak zegar co mierzy

metamorfozy ciała i upadki ducha

powolny rozkład tkanek i miłości


ja urodzony z gliny

chcę być twoim uczniem

i poznać źródło olimpijskie serce

chłodna pochodnio szumiąca kolumno

opoko mojej wiary i rozpaczy


naucz mnie rzeko uporu i trwania

abym zasłużył w ostatniej godzinie

na odpoczynek w cieniu wielkiej delty

w świętym trójkącie początku i końca

Zbigniew Herbert. Wiersz z tomu Raport z oblężonego Miasta i inne wiersze.






sobota, 12 października 2024

Saint-Benoît-Sur-Loire. Lapidarnie...

«Dico vobis: quia si hii tacuerint lapides clamabunt»








 «Powiadam wam: Jeśli ci umilkną kamienie wołać będą» Łk 19, 39

poniedziałek, 7 października 2024

Epizod z Saint-Benoît i licentia poetica...

Epizod z Saint-Benoît

W starym opactwie nad Loarą

(wszystkie soki z drzew spłynęły tą rzeką)

przed wejściem do bazyliki

(nie jest to nartex ale kamienna alegoria)

na jednym z kapitelów

nagi Max Jacob

którego wydzierają sobie

szatan i czteroskrzydły archangelus


wynik tych zapasów

nie został ogłoszony

jeśli nie wziąć pod uwagę

sąsiedniego kapitelu


szatan trzyma mocno

oderwaną rękę Jacoba

pozwalając reszcie

wykrwawić się między

czterema niewidocznymi skrzydłami



W trakcie pierwszego tu pobytu (2015) kapitel umyka mojej uwadze. Nawet nie wiem, czy go wówczas w ogóle zauważyłem (szukałem).

Spotykam go dopiero przy okazji kolejnej wizyty. I jak giną szczegóły związane z pierwszym pobytem, tak dobrze pamiętam drugi i trud odnalezienia miejsca, w którym zatrzymał się Poeta. Bo kapitel, ze względu na stan zniszczeń nie budzi specjalnego zainteresowania. No, chyba że miałby go stanowić ten właśnie opłakany stan...


Pytania…

Dlaczego Poeta nie wybrał sobie za przedmiot uwagi inny kapitel, w lepszym stanie i z bogatszą ikonografią? A jest ich tu ponad 50…!

I co tu właściwie robi nagi Max Jacob?

I czy kamień, poddany teraz słownej obróbce, jakby „rekonstrukcji” - bo w brakujące miejsca weszły słowa Poety - przedstawia w osobie Maxa coś więcej, niż tylko duchową walkę zmagającego się ze swoimi demonami Maxa, grzesznika doskonałego, jak pisał o nim Julien Green ? A może po prostu - domyślamy się tylko - Poeta nie wyraził tu nic innego, jak tylko grozę sądu? A może - jak chcą tego jeszcze inni - walka archangelusa z szatanem, to w zamyśle Poety scena wojennego „teatru" i losu Maxa, który ostatecznie wykrwawi się w obozie przejściowym w Drancy?

Nie ma odpowiedzi na te pytania. I dobrze, że nie ma, bo nic nie działa na wyobraźnię (lepiej), jak brak odpowiedzi...


Cztery niewidoczne skrzydła… To, czego nie widzimy oczami... Licentia poetica...

Tu właśnie, w „widzeniu" tego, czego „nie ma”, albo raczej - czego nie widać, objawia się geniusz Poety! I Poezji…

Gadulstwo pytań… Szukałem odpowiedzi... A przecież wystarczyło tylko zamknąć oczy...


Epizod z Saint-Benoît...

Błogosławię pochylonego nad kamiennym blokiem X wieków temu Artystę, że miał odwagę myśleć także (trochę) o mnie…



Epizod z Saint-Benoît znalazł się w opublikowanym w roku 1969 tomiku Napis i jest owocem odbytych przez Poetę w latach 60. (a może i wcześniejszych) podróży po Europie. W Saint-Benoît towarzyszy mu poznany 10 lat wcześniej w Paryżu przyjaciel, Jan Lebenstein, który tak wspomina tamten moment:


Został mi na przykład w pamięci obraz pewnego popołudnia. Chyba sierpień, pełnia lata i rozświetlona fasada romańskiego opactwa benedyktyńskiego nad Loarą – jest jego wiersz Epizod z Saint-Benoît poświęcony temu miejscu. W pewnym momencie Zbyszek wyciągnął szkicownik i zaczął rysować. Nie wiedziałem że on to potrafi. Usiadłem z boku żeby nie przeszkadzać i nie zaglądać mu przez ramię bo nikt tego nie lubi. Nie nalegałem na pokazanie rysunku, ale mi go pokazał. Miał talent. To był bardzo prosty rysunek skrótowy, ale z wyczuciem światła i przestrzeni, z trafnym wyborem obiektu, który chciał utrwalić…