Rouen

Rouen

piątek, 21 października 2022

Z Sedanu do Reims i dalej, do Paryża. I notatka z pociągu…

W Reims mam przesiadkę i wystarczająco dużo czasu, żeby spokojnie usiąść, wypić kawę i napatrzeć się na Kamień z Katedry. Porzucam rower, już nie pamiętam, gdzie, ale pod wystarczająco dobrą opieką. Mijam jednego Anioła, Drugiego... wchodzę w serce miasta. Kaplica z Najświętszym...Psalm... Jak tu cicho!




Jeszcze tu wrócę. Za kilka tygodni, w drodze powrotnej z Ouessant. A teraz na dworzec i przejazd „tanim” TGV (Ouigo) do Paryża. Tam będę miał 3 godziny (i 7 km) czasu na przejazd na dworzec, z którego odprawia się pociąg do Bordeaux.




Notatka:

Notre Dame de Paris…

- Grzebią się z tym remontem strasznie - myślę sobie, patrząc na ten las dźwigów, pnący się ponad nawę i ścianę rusztowań wzdłuż. Na placu, przed pożarem zwykle wypełnionym tłumem i kolejką oczekujących na wejście do Katedry, dziś zaledwie garstka ciekawskich. Parkan, za którym toczą się od dwóch lat prace, dzieli plac na dwie połowy, odcina promenadę od strony Sekwany i otacza całą katedrę. Długo jeszcze?


Mam jeszcze trochę czasu, może godzinę i pół. Do Musée de Cluny już nie zdążę, ale przynajmniej rozejrzę się w jego najbliższym otoczeniu. W sumie, to blisko. Na dworzec jadę „na pamięć” (chcę oszczędzić baterie) i, jak to ja, oczywiście gubię drogę. Ale to nie wszystko: już u samego wejścia na hall zauważam brak kurtki. Kurtka, sama w sobie niezbyt wielkiej wartości, miała jednak chronić przed chłodami poranka. I choć zawartość jednej z kieszeni - do odzyskania, to jednak w drugiej, pamiątkowy różaniec - upominek od Ojca. Z Jerozolimy. Zwykły, drewniany, jednak pamiątka…


No to kalkuluję: zdążę, czy też nie - wrócić na plac przed katedrę i z powrotem (a korki o tej godzinie potworne). A, gdybym nie zdążył, to czy w następnym pociągu do Bordeaux będzie jeszcze miejsce na rower? I czy w ogóle znajdę moją zgubę w miejscu odwiedzanym przecież przez ludzi, o niekiedy innych, niż turystyczne, zainteresowaniach?


Sprawdzam na telefonie rozkład jazdy (bateria ledwo ledwo): to ostanie dziś połączenia z Bordeaux z „opcją” na rower. Wściekle pedałuję na plac, pod światła, a gdzie indziej i pod prąd, ale ulice Paryża, to wyjątkowe miejsce. Z dużą tolerancją (a może tylko bezwładnością) dla rowerzystów.

Plac. Szukam. Jest kurtka! Jest!

A teraz powrót. Jest już 15:36 a pociąg odjeżdża o 16:04 a jeszcze trzeba odnaleźć peron i odprawa. Na dworcu jestem kwadrans przed, ale jeszcze zdążę pomylić wejścia, jeszcze zda mi się, że zgubiłem telefon, na którym mam przecież bilet...

Ale, ufff: jest w torbie, do której nigdy go nie wkładam...


Cały ten stres…

Ale już jutro o tym wszystkim zapomnę. Zapomnę… Już jutro...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz