Rouen

Rouen

czwartek, 18 czerwca 2020

Pontoise. I oto jestem (kartka z kalendarza).

18 czerwca 2018.
Saint-Maclou albo diament w Koronie Katedr nr 6.

Pontoise. Stolica departamentu Val-d’Oise. Miasto zawdzięcza swoją nazwę rzece Oise, jednemu z dopływów Sekwany. Na mapie, to ok. 30 km na północny zachód od Paryża, jednak przejazd z dworca Montparnasse przez skrzyżowania i zatłoczone ulice przedmieścia zdaje się tą odległość podwajać.
W końcu jest! I rzeka i most. Most nad rzeką Oise czyli - Pontoise.

I oto jestem w mieście, którego główna świątynia nie tylko nie posiada żadnej z opisanych wcześniej - a tak ważnych dla miłośników sporu o ideał gotyckiej katedry właściwości ale nie jest nawet katedrą! A przynajmniej nie jest nią z „urodzenia”.
A jednak jest i katedrą, i gotycką.
Jak to wyjaśnić? To dość proste. Kiedy Pontoise po reformie administracyjnej w latach 60-tych (minionego wieku, oczywiście) stało się stolicą departamentu, Saint-Maclou, stosownie do zwyczaju, według którego biskupstwo lokowano właśnie w stolicy departamentu, ze zwykłego kościoła parafialnego "awansował” na siedzibę biskupa i „matkę” kościołów diecezji - katedrę.
Tak oto, 8 wieków od momentu narodzin dokonuje się „wyniesienie” i tak już wysoko, bo na wzgórzu, wzniesionej świątyni: Saint-Maclou - katedrą!



Kiedy docieram na szczyt jest już po 19, a Saint-Maclou jest już oczywiście zamknięty. Wieczorne życie miasteczka jeszcze się nie rozpoczęło.
Z tarasu, u stóp południowej nawy katedry rozciąga się widok na panoramę miasta i okolice. Widzę dworzec kolei (której rozkładu jazdy wcześniej nie mogłem znaleźć, a którą jutro wrócę do Paryża). Przede mną, a stąd zdaje się jakby się czas zatrzymał a z nim i rzeczny nurt - Oisa i noc spędzona... gdzie? Tego jeszcze nie wiem.



Póki co, podziwiam ułożenie (się) świątyni z okoliczną zabudową. Jest niesamowite! Szkoda, że, nie da się tego sfotografować, bo w obiektywie wszystko się wykrzywia: perspektywa (jakby powiedział Poeta) załamuje ręce, pionowe linie fasady miast biegnąć prosto i wzwyż, krzyżują się przedwcześnie, fasada, dość zgrabnie godząca różne style stawia obiektywowi nieprofesjonalnej kamery naprawdę twarde warunki...
Nie będzie „rodzinnego" zdjęcia. Nie będzie…

Na dziś to wszystko.
Czas znaleźć sobie jakąś przystań, gdzie będę mógł rozbić namiot, a wygląda na to, że nie będzie to zadanie łatwe, bo w Pontoise nie ma kempingu. Nie chcę jednak też oddalić się od miasta zbyt daleko, żeby - tym razem już na własne życzenie - nie podwajać sobie odległości. Pozostaje więc upatrzeć jakieś dogodne i bezpieczne miejsce nad brzegiem rzeki.
Jedźmy!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz