A pomiędzy nami niezdarna próba opisania: siebie - Nią i Jej - sobą.
A w drodze, między jedną bramą a drugą - Ludzie, a miarą naszych spotkań - sens tej wspaniałej Budowli z kamienia.
W jej murach jesteśmy równi sobie, to znaczy jesteśmy czcicielami i poddanymi tego samego Boga.
(I wiedz, że jestem zbudowany widząc Twoją wiarę i zapał, podczas gdy mnie, rozglądającego się wokół, stać wyłącznie na zachwyt i uniesienia).
Spotkania...
Wiele z nich nigdy się już nie powtórzy i chociaż kończyły się obietnicą: “odezwę się, jak tylko wrócę" albo prośbą - napisz!, już nigdy wymkną się z pułapki, jaką stworzył konwenans, modus sub coditione, najprostsza emocja. Nasze słowa pozostaną tam, gdzie je wypowiedzieliśmy.
Zastygną na zawsze w złotej kropli czasu i będą ozdobą naszych myśli o sobie i wspomnień o Drodze.
Ozdobą, nigdy pretensją, bo wysoko, ponad rozpiętym niebem katedry nie ma miejsca na małostkowość.
Bo przecież oboje zostaliśmy przez Nią pojmani.
Ty i ja.
A pomiędzy nami próba porozumienia się przy pomocy kilku niezdarnych słów...
Boze, jakie piekne sa te slowa...jakie prawdziwe. Dziekuje bardzo....
OdpowiedzUsuńDziękuję za uśmiech. I za spotkanie. Tu.
Usuń:-)