Dzieciom moim, Dagmarze i Michałowi, a także Wszystkim, co na dnie swojego Serca przechowują podróżne pamiątki.
Pewnego razu, a było to wówczas, gdy chłopiec na rowerze nie był jeszcze tym, kim jest teraz (tak, tak, drogie Dzieci, był taki czas), tylko chłopcem, który zbierał znaczki pocztowe i jak to bywało przy okazji, także pocztówki, znalazł (ów chłopiec) na strychu podróżny kufer a w jego wnętrzu, jak to w podróżnym kufrze - różne rzeczy, a wśród nich - nieprzebraną ilość starych widokówek. Spośród wielu jedna szczególnie zapadła chłopcu w pamięć. Przedstawiała lwa, który dość majestatycznie przysiadł sobie na występie muru okalającego nieckę wypełnioną wodą (był to oczywiście zalew a okalający ją mur - zaporą), zaś wszystkie atrybuty króla zwierząt czyli grzywa i władcze spojrzenie skierowane były w bok, ku czemuś, co już za chwilę mogło naruszyć ciszę i łagodność krajobrazu, zamieniając go w arenę łowów.
(Podróżny kufer krył w sobie jeszcze wiele innych skarbów, z których większość, jak to mają w zwyczaju skarby, kiedy nie przypilnują ich dorośli - wyruszyła w świat. A może nawet na jego koniec. A razem z nimi pocztówka z Lwem).
Pewnego dnia, kiedy chłopiec na rowerze był już tak duży, że sam zaczął wyprawiać się w świat (a może i na jego koniec), w pewnym miejscu, a na niebie już, już zbierały się już chmury zwiastujące koniec (rowerowej) pogody (a był to dopiero początek drogi), całkiem niespodziewanie przez szczelinę zamykającego horyzont krajobrazu* ujrzał chłopiec widok, który sprawił, że żywiej zabiło mu w piersi serce.
Po lewej stronie, sponad korony drzew spoglądała w dół majestatyczna postać króla zwierząt! Widzenie to było tak nagłe i uroczyste, że nieruchomy kamień zdawało się, jakby na chwilę ożył. Postać górująca nad koroną drzew czy to dosłownie, czy tylko w wyobraźni chłopca poruszyła się, jakby chciała dać wyraz swojemu zadowoleniu, że oto jest zguba, że oto-śmy znowu razem…!
I choć brzmi to prawie bajkowo, tak właśnie było. I nawet jeśli obrazek na pocztówce z kufra przedstawiał coś zupełnie innego, a lew przysiadł w nieco innym, choć wcale nie mniej ważnym miejscu - na znaczku pocztowym, w tamtym momencie w duszy chłopca coś drgnęło, coś jęknęło. I nie wiemy, czy był to odgłos tylko wysiłku, bo przecież droga prowadziła stromym podjazdem - wzwyż, czy coś jeszcze.
Tak, jeśli zdarzy się, że chłopiec na rowerze jeszcze kiedyś wyprawi się na koniec świata, na pewno zabierze ze sobą lwa.
(Nawet jeśli z tym końcem świata to czysta naiwność).
*5km od przygranicznego (Belgia-Niemcy) miasta Eupen znajduje się największa w Belgii zapora wodna. Zbudowana (1878) na potrzeby przemysłu włokienniczego, pełni także funkcję zbiornika retencyjnego, a przebudowana i powiększona jest “ujęciem" wody pitnej dla regionu północnej Walonii.
Zdjęcie pochodzi ze strony: http://www.delcampe.net/page/item/id,299008947,var,Dolhain--Le-grand-pont--Barrage-de-la-Gileppe--Le-lion--2-scans,language,F.html