To obiecana mapa, a na niej linie. Dużo linii. Są linie niebieskie i czerwone, a nawet karmazynowe. Jednak wszystkie one, to raczej szkic tegorocznej trasy, niż jej szczegółowy przebieg. Wciąż odkrywam nowe miejsca, do których chciałbym dotrzeć. Nie obędzie się więc bez zmian i korekt (a może nawet skreśleń i załamywania rąk, że tu i tam, - jeszcze nie teraz, jeszcze nie w tym roku).
Linie niebieskie odwzorowują sieć połączeń kolejowych, z których mogę, ale nie muszę korzystać; czerwone - to już wyłącznie rower.
Dworce kolejowe... Małe i wielkie. Znam je dobrze. Niektóre nawet bardzo. Do wielu z położonych daleko na południu, czy jeszcze dalej - na zachodzie - miejsc z uwagi na wcześniejsze ograniczenia nie sposób było dotrzeć inaczej, jak przyjazną rowerom koleją. Dziś jadę już bez tej nieznośnej presji czasu.
Początek drogi w Strasburgu. Stamtąd, przez Metz, Troyes, Sens aż do opactwa Fleury w Saint-Benoit nad Loarą, do miejsca, gdzie spoczywają relikwie założyciela zakonu Benedyktynów, św. Benedykta z Nursji. Z Fleury, brzegiem Loary - wszystkie soki drzew spłynęły tą rzeką (Herbert) - jadę do Paray-le-Monial. Ten dłuższy odcinek w dół mapy (niebieska linia) pokonam albo koleją, albo - jeśli będę chciał być wierny rzece - rowerem. To dolina Rodanu, ale jeszcze nie jego ujście. Okolice Awinionu, to już Prowansja. Czerwona nić (to te linie na południowym wschodzie), to droga do trzech Sióstr, jak nazywa się tu trzy Cysterskie opactwa, z których najdalej na wschód wysunięte jest Thoronet.
Stamtąd rozpoczynamy marsz na zachód, w kierunku Pirenejów. Gdzieniegdzie linia się rwie i zmienia kolor. To czas i miejsca do namysłu i podjęcia dalszych decyzji, czy -, co - i jak dalej...
Wolny od konieczności wyznaczania limitu kilometrów, dni jazdy i odpoczynku, miejsc postoju i noclegów - jadę. Po prostu jadę…
W dobrym towarzystwie Grupy Podziwu i Wsparcia.
ps. są jeszcze wolne miejsca…
:-)