czyli o tym, że Poezji nie należy traktować dosłownie…
„Hermes, pies i gwiazda” – Zbigniew Herbert
Hermes idzie przez świat. Spotyka psa.
– Jestem bogiem – przedstawia się grzecznie Hermes.
– Pies wącha jego nogi.
– Czuję się samotny. Ludzie zdradzają bogów. Ale zwierzęta nieświadome i śmiertelne oto czego pożądamy. Wieczorem po całodziennej wędrówce usiądziemy pod dębem. Powiem ci wtedy, że czuję się stary i chcę umrzeć. To będzie kłamstwo potrzebne abyś lizał moje ręce.
– Owszem – odpowiada niedbale pies – będę lizał twoje ręce. Są chłodne i mają dziwny zapach.
Idą. idą. Spotykają gwiazdę.
– Jestem Hermes – mówi bóg – i wydobywa jedną ze swych najpiękniejszych twarzy. – Czy nie chciałabyś pójść z nami na koniec świata? Postaram się aby tam było przeraźliwie i abyś musiała oprzeć głowę na moim ramieniu.
– Dobrze – mówi szklanym głosem gwiazda. Wszystko mi jedno dokąd idę. A z tym końcem świata to naiwność. Niestety nie ma końca świata.
Idą. Idą. Pies, Hermes i gwiazda. Trzymają się za ręce. Hermes myśli, że gdyby drugi raz wyruszał szukać przyjaciół nie byłby taki szczery.
„Krzesła” – Zbigniew Herbert "Studium przedmiotu”, 1961
Któż by pomyślał, że ciepła szyja stanie się poręczą a nogi skore do ucieczki i radości zesztywnieją w cztery proste szczudła. Dawniej krzesła były to piękne kwiatożercze zwierzęta. Zbyt łatwo jednak dały sił oswoić i teraz jest to najpodlejszy gatunek czworonogów. Straciły upór i odwagę. Są tylko cierpliwe. Nikogo nie stratowały nikogo nie poniosły. Na pewno mają świadomość zmarnowanego życia.
Rozpacz krzeseł objawia się w skrzypieniu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz