Rouen

Rouen

środa, 20 listopada 2019

W cieniu Katedry. Meaux.

Pomiędzy rzeką Aisne i jej dopływem Vesle od północy oraz Seine od południa, rozciąga się Szampania, kraina historyczna i region słynący z upraw winorośli, z której produkuje się rozweselający ducha i serce napój. Od zachodu granicami tego obszaru zdaje się być Château-Thierry, w stronę którego zmierzam, a od wschodu, skąd przyjechałem - Montagne de Reims - wyżynne pasmo, rozciągające się pomiędzy Reims i Epernay.


Tą właśnie malowniczą drogą, środkiem doliny u podnóża której ciągnie się szereg skalnych piwnic, w których dojrzewa szampan, a w kierunku przeciwnym do niekiedy bardzo meandrującego nurtu Marny jadę dziś do Meaux.

Każdego roku pokonując tą trasę, czy to rowerem czy pociągiem, w jedną bądź obie strony, obiecywałem sobie, że za rok "to już na pewno". I tak oto dziś, 7 lat później, w czwartek Wniebowstąpienia Pańskiego docieram do św. Szczepana, głównej świątyni miasta i okolic.

Meaux, Cathédrale Saint-Étienne.


I cóż powiedzieć o tym Kamiennym Lesie, gęstwinie kolumn, zdobionej tu i tam białym, wapiennym  listowiem, jakby ideą liści dopiero, jeszcze bez właściwości, jeszcze sprzed ostatniego "niech się stanie”? Cóż powiedzieć o Tobie, Góro, na którą nikt jeszcze nie wstąpił, a na której kiedyś zostanie ofiarowany Baranek?
A ze szczytu kolumn spoglądają na nas stwory, co dopiero kiedyś ziemię zaludnią, nim jeszcze pojawił się ten "niewiele mniejszy od aniołów”, korona stworzenia - człowiek.

Cóż powiedzieć o tej, której majestat zatrzymuje w miejscu pyszałka, a która w prawych sercach budzi pragnienie źródeł?
Której cisza jest tą „z przed" i tą "po”?


Katedro…!
Twierdzo warowna, niezdobyta
Naczynie pobożności
Wykładnio wiary
Przenośnio wieczności
Namiocie spotkania
Obrazie Nowego Jeruzalem
...
Kamieniu, który wołasz, bo ja milczę…


Pamiętam ten dzień i chwilę. I jeszcze to wejście przez bramę północną, strzeżoną przez postać w odświętnie udrapowanej, kamiennej szacie...
"Domine, non sum dignus…"

sobota, 9 listopada 2019

9 listopada, na rocznicę poświęcenia Bazyliki Laterańskiej

HYMN

1  Chryste, łaskawy Władco całej ziemi,
Lud zgromadzony wychwala Cię hymnem
W Twojej świątyni, której obchodzimy
Doroczne święto.

2  Miejsce to przecież zwane jest mieszkaniem
Króla bez granic i bramą ojczyzny,
Która otwiera swe podwoje wszystkim
Spragnionym nieba.

3  Tutaj przychodzi rzesza Twych wyznawców,
Tu sakramentów udziela się hojnie,
Tu chrześcijanie żywią się darami
Wiecznego życia.

4  Okaż nam, Panie, który nami rządzisz,
Swoje oblicze spokojne i dobre,
Dziś bowiem Ciebie chcemy w tej świątyni
Z radością sławić.

5  Tobie, nasz Królu wielce miłosierny,
Któryś zamieszkał pomiędzy grzesznymi,
Równa niech będzie chwała z Twoim Ojcem
I Duchem Świętym. Amen.

(Liturgia godzin - Godzina Czytań)


Kazanie św. Cezarego z Arles, biskupa (Kazanie 229, 1-3)

Przez chrzest wszyscy staliśmy się świątyniami Boga
   Umiłowani bracia, dzięki dobroci Chrystusa obchodzimy dziś z radością i weselem rocznicę poświęcenia tej świątyni. Prawdziwą jednak i żywą świątynią mamy być my sami. Niemniej jednak chrześcijanie słusznie obchodzą uroczystość macierzystego kościoła, bo wiedzą, że w nim dostąpili duchowego odrodzenia. O ile bowiem przez pierwsze narodzenie byliśmy "naczyniami zasługującymi na gniew Boga", o tyle dzięki drugiemu staliśmy się "naczyniami miłosierdzia". Pierwsze narodzenie sprowadziło na nas śmierć, drugie powołało na powrót do życia.
   Najmilsi, przed chrztem wszyscy byliśmy mieszkaniem szatana, po chrzcie staliśmy się świątyniami Chrystusa. A jeśli uważniej zastanowimy się nad zbawieniem naszej duszy, zrozumiemy, że jesteśmy żywą i prawdziwą świątynią Boga. Bóg mieszka nie tylko "w świątyniach zbudowanych ręką ludzką", nie tylko w domu uczynionym z drzewa i kamieni, ale przede wszystkim w duszy, stworzonej na obraz Boga ręką samego Stwórcy. Tak właśnie mówił święty Paweł Apostoł: "Świątynia Boga jest święta, a wy nią jesteście".
   Chrystus przyszedł i wyrzucił szatana z naszych serc, aby przygotować w nas świątynię dla siebie. Ile tylko potrafimy, starajmy się z Jego pomocą tak postępować, aby z powodu złych czynów świątynia ta nie doznała szkody. Kto bowiem źle postępuje, wyrządza krzywdę Chrystusowi. A zatem jak już powiedziałem, zanim Chrystus nas odkupił, byliśmy mieszkaniem szatana; potem dostąpiliśmy łaski, aby stać się mieszkaniem Boga; Bóg bowiem zechciał uczynić w nas mieszkanie dla siebie.
   Toteż, najmilsi, jeśli chcemy obchodzić w radości rocznicę poświęcenia świątyni, nie wolno nam złymi czynami rujnować w sobie żywych świątyń Bożych. Powiem tak, aby wszyscy mogli zrozumieć: Jakim chcemy oglądać kościół, ilekroć doń przychodzimy, tak też powinniśmy przygotować nasze dusze.
   Chcesz, aby bazylika była piękna? Nie zaśmiecaj swej duszy brudem grzechów. Jeśli chcesz, aby bazylika lśniła blaskiem, pamiętaj, że i Bóg pragnie, aby twa dusza nie była mroczna. Niechaj - jak mówi Pan - tak świeci w was światło dobrych czynów, aby uwielbiony był Ten, który jest w niebie. Podobnie jak ty wchodzisz do tego oto kościoła, tak Bóg pragnie wejść do świątyni twej duszy, zgodnie ze słowami obietnicy: "Zamieszkam i będę chodził pośród nich".

środa, 6 listopada 2019

3 (kolejne) noce, a każda inna...

Nie, nie. Nie będę się dziś użalał ani na zbyt krótkie noce ani mapy, co (a bywało, że słońce już, już gasło za linią horyzontu) miast na kemping, wyprowadzały mnie w szczere pole. Jeśli już miałbym coś skarżyć, to właśnie noce na kempingach, gdzie wszystko, zwłaszcza w sobotnie wieczory, bywa tak okrutnie przewidywalne...


28 maja. Sedan. Camping Municipal.
Przez Sedan przejeżdżam każdego roku. To ostatnie metry całodziennej przeprawy przez Walonię. I wtedy zdarza się, że przymuszony przez okoliczności zaglądam tu na kilka godzin. Jednak namiot zostaje w bagażu. Wyciągam jedynie karimatę i śpiwór, wypijam gorący kubek herbaty i na tak zaimprowizowanym obozie, osłonięty przed kaprysami pogody daszkiem zmywaka ucinam krótką drzemkę.
O świcie, kiedy znad wód pobliskiej przystani unoszą się mgły, a przenikliwy chłód daje się nazbyt we znaki, wstaję, wypijam „Gorący kubek” i nim ktokolwiek spostrzeże moją obecność, jadę na dworzec na pierwszy pociąg do Reims.
Jednak w tym roku obiecałem sobie, że w końcu poznam Pana, który za dnia otwiera szlaban, a na noc zostawia mi otwartą furtkę, i że tym razem zamienimy choć kilka słów.
Nic z tego. Dobrze chociaż, że tym razem miałem zapas własnej wody, bowiem właściciel kempingu czyli miasto, postanowiło zwinąć interes. Nikt mnie już tu nie oczekuje, z nikim nie wymienię porannych uprzejmości. Krany zdjęte, prąd wyłączony. Ciemność i cisza wokół.
Za rok, może już w maju, zobaczymy, co się tu wydarzyło...


29 maja. La Ferté-Sous-Jouarre. Dom Polskiej Misji Katolickiej.
Pierwszy raz odwiedziłem pracujące tu Siostry kilka lat temu. Dziś zatrzymuję się tu w drodze do katedry Saint-Etienne w Meaux.
Przechadzam się po ogrodzie próbując znaleźć miejsce, gdzie mógłbym postawić namiot. Ogród jest wprawdzie dość rozległy ale nigdzie nie mogę znaleźć kawałka równego, nadającego się do wbicia szpilek gruntu.
Siostry proponują mi pokój, ale nie. Nie dla mnie te luksusy. Chcę tylko kawałka równej podłogi. W końcu pada propozycja, „to może w sali konferencyjnej”?
Tu robię sobie herbatę, rozkładam karimatę i śpię do woli, czyli do 7.
Siostry rozjechały się już w swoich sprawach. Nie pożegnam się z nimi. Nie dziś. Zostawiam klucz w umówionym miejscu i w drogę. Dziś we Francji uroczystość Wniebowstąpienia.
Do katedry więc, do Meaux…!


30 maja. Marcilly-Sur-Eure czyli rzecz o skutkach braku autoryzacji.
Jadę do Evreux. Pociąg z Paryża przywozi mnie na stację w Dreux tuż przed 21. Do Evreux jest wprawdzie cały dzień jazdy ale już 15 km stąd mam upatrzony kemping.
Droga prowadzi przez las, powoli zapadają ciemności, zbliża się 22.
Zaraz, zaraz, to powinno być gdzieś tutaj!
I jest, tyle, że brama kempingu zamknięta na 3 spusty, a szyld na słupie oznajmia, że wejście na teren kempingu wyłącznie po uprzedniej autoryzacji!
No to mamy kłopot. Jednak nie przez takie przeszkody się skakało. Wciskam przycisk domofonu, jednak tu kolejne rozczarowanie! Próba przekonania rozmówcy, by pojawił się tu i otworzył bramę, kończy się fiaskiem. Co robić? Nie będę przecież forsował ogrodzenia. Jednak pomysł, by jechać dalej zdaje się jeszcze bardziej niedorzeczny. Stawiam więc namiot obok wejścia, tuż za tuż za tablicą reklamującą domki kempingowe o najwyższym standardzie i tak oddzielony od jezdni i osłonięty od świateł przejeżdżających samochodów zasypiam. Ach, jak niewiele potrzeba, by zasnąć snem szczęśliwego. 
A rano? Ach, jak dobrze mieć zapas wody…
Choćby na przetarcie oczu, na łyk herbaty…