Droga, a na niej kościoły. Małe i duże, te które mnie przyjęły i te zamknięte; które pojawiały się na ścieżce niepodziewanie i te, do których jechałem - widoczne już z daleka. Katedry i bazyliki - sens kamienia i ceremoniał kamienia…
Dalej, opactwa i klasztory. Te zamienione w muzea (Royaumont, Silvacane, Thoronet)) i te, w których wciąż jeszcze rozbrzmiewa gregoriański chorał (Solesmes); te opuszczone (Saint-Mathieu de Fine-Terre, widoczne z pokładu promu, kiedy płyniemy na Wyspę) i te z podtrzymującymi już tylko niebo kolumnami z potrzaskanymi kapitelami (Hombye, Ourscamp, Jumièges…)
Drogi i bezdroża; te na które nie powinienem wjeżdżać (N10 zaraz za Angoulême, gdzie zdejmuje mnie patrol) i leśne dukty; jary najeżone ostrymi kamieniami, szutry i asfalty. Drogi gubienie i jej znajdowanie, niekiedy po omacku w środku nocy (na kemping w Clermont-Ferrand, w Anseremme k. Dinant).
Kilometry...
Lokalne szlaki pielgrzymkowe (Tro Breizh) i te turystyczne (Canal du Midi), noclegi w lasach lub na poboczach, na parkowych ławkach, pod wiatą, na plaży w Etretat, na klifie (Berneval-le-Grand), z widokiem na gwiaździste niebo, a gdy padało - w namiocie… Bywało, jak w Saint-Benoît-Sur-Loire, że i w łożku…
Cmentarze miejskie i wiejskie, i te z pól bitewnych (Tincourt-Boucly czy Anloy, gdzie na wspólnej przestrzeni pochowano żołnierzy z obu stron frontu); miasta, w których się gubiłem i miasteczka tak cudnej urody (Verteuil-Sur-Charente), że myślałem, iż to sen na jawie, tzn. na rowerze...
Dworce; te wielkie, wielopoziomowe z kilometrowymi ciągami peronów (Gare Montparnasse, Gare de L’est w Paryżu) i te małe (Bar-sur-Aube, Carignan, Sermizelles-Vézelay, Abancourt) na których tylko ja...
Odkrycia i rozczarowania, miejsca malownicze i piękne, ale i takie, z których chciałem uciekać…
A to jeszcze nie koniec, to jeszcze nie wszystko. Bo są i Przyjaźnie. Zawiązane jakby przypadkiem, ale pod wspólnym mianownikiem. Nieśmiałe... a każda z nich (bo są dwie) waży tyle, co cały ogród (róż). A obie są mi jak kotwica rzucona w ocean czasu…
Po co tam pojechałem, czego szukałem? Na co te tysiące (ponad 10) przejechanych kilometrów?
Pozdrowić świat, którego już nie ma? Obejrzeć dawno zasypane studnie?
Jakby ci ukazać, czego szukam? Nie chodzi o żaden przedmiot przemawiający do zmysłów, ale o taki, który przemawia do ducha. Nie oczekuj, abym podawał racje, dlaczego narzucam taki, a nie inny ceremoniał. […] Tu język zawodzi. Widziałem, jak ślepe gąsienice pełzną ku światłu albo wędrują w górę drzewa. Jako człowiek, obserwując je, określisz, ku czemu dążą. Orzekasz, że to „światło" albo „wierzchołek drzewa". Ale one tego nie wiedzą. Podobnie i ty: kiedy otrzymujesz coś z mojej katedry, mojego roku świętego, oblicza czy ziemi ojczystej — otrzymujesz prawdę; i mało ważne są twoje słowa, nieważkie jak wiatr i odpowiednie tylko w sferze przedmiotów. Jesteś gąsienicą. Nie pojmujesz, czego szukasz.
Jeżeli więc za sprawą katedry, roku świętego i królestwa staniesz się uświęcony, piękniejszy i umocniony niewidzialnym pokarmem, powiem sobie: „Oto piękna katedra zbudowana dla ludzi. I piękny rok święty. Piękne królestwo". Nawet gdybym nie umiał znaleźć przyczyny tego piękna.
Podobnie jak gąsienica znalazłem coś, co było mnie przeznaczone. Albo jak ślepiec, który w zimie szuka bliskości ognia wrażliwymi dłońmi. I znajduje. Odstawia wtedy kij i skrzyżowawszy nogi siada. Choć nie wie nic o ogniu w tym sensie, w jakim wiesz ty, widząc ogień. On znalazł prawdę swojego ciała, bo zauważ — będzie siedział dalej, tu, przy ogniu.
Antoine de Saint-Exupéry. Twierdza.
Z początku nieśmiała i naiwna w realizacji pierwsza i druga wyprawa (2012 i 2013), już w roku kolejnym przybiera kształt większy i staje się projektem i zadaniem na kolejne lata: powstaje plan odwiedzenia wszystkich gotyckich katedr…
Na tej drodze (ja, gąsienica) i przy tym ogniu (ja, ślepiec) zostawiłem cząstkę siebie. I Twoje imię. I wiem, że się teraz uśmiechasz. I to mi wystarczy. I ta cisza...
Ps. Zdarzenia, o których tu nie napiszę, zatrzymały mnie w tym roku w domu. Nie byłem nawet na Wyspie…
… i nie łudźcie się, szala przechyli się na korzyść rzeczy minionych: tak bowiem Bóg ukształtował serce człowiecze…
François-René de Chateaubriand. Geniusz chrześcijaństwa.

Brak komentarzy:
Prześlij komentarz