w miejscu.
Długo mi się tu jechało. I droga, choć miejscami równa i znajoma, - doliną Sommy, - dłużyła się nieznośnie…
Saint Jean - kościół, który dobrze znam, - przyjął mnie w swoje mury: „Salve Regina…”
Piękny jest ołtarz Wniebowzięcia, a chór i organy zdały mi się jakieś większe.
Planowałem tu nocleg, ale konieczność wymusiła nocleg gdzie indzie, w Saint-Quentin. To dobrze. Nie będę musiał zrywać się przed świtem, żeby mokry od porannej rosy rower oprzeć o mur Bazyliki.
(Łatwo go znajdziesz - wszystko w czerwieniach, jak zwykle).
Mam dla Ciebie prezent - czerwoną kokardę paloną słońcem Camino, smaganą wiatrami Wyspy, którą wożę od czasu naszego ostatniego spotkania.
Myślę, że Ty jedna zrozumiesz ten gest…
Taki bukiet myśli o Tobie…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz