Autorem tych słów jest żyjący w XIX w. Jules de Lahondès, francuski historyk, autor wielu prac o architekturze Langwedocji. Czy zapytany dzisiaj o Carcassonne, wskazałby na dawną katedrę św. Nazariusza? Sądzę, że bez wahania.
Dawna katedra? Tak, bo po przeprowadzce (1801) biskupa do położonego po drugiej stronie rzeki Aude kościoła św. Michała, stał się św. Nazariusz już tylko kościołem parafialnym. Podjęta pół wieku później renowacja Cité Médiévale przywróciła wprawdzie świątyni dawny blask, jednak pierwszeństwa pośród kościołów diecezji św. Nazariusz już nie odzyskał. W roku 1898 papież Leon XIII nadał świątyni tytuł bazyliki mniejszej.
Kamień węgielny pod założenie, które w niezmienionym kształcie reprezentuje romańska część nawy położył papież Urban II, odwiedzając Carcassonne w trakcie pamiętnej kampanii na rzecz I Krucjaty (1096). Prace, dzięki wykorzystaniu spoliów, czyli fragmentów „pierwszej” świątyni z X wieku ukończono dość szybko, bo już na początku wieku XII.
W czasach świetności miasta, czyli w połowie XIII w. na zlecenie biskupa Guillame Radulpha rozpoczęto przebudowę katedry w „obowiązującym” już w całym Regnum Francorum, - „nowym” stylu. Budżet oraz ograniczona murem obwarowań przestrzeń sprawiły, że regotyzowano tylko wschodnią część świątyni. Dzieła dopełnił geniusz przybyłego z północy architekta, który harmonijnie łącząc ze sobą dwa tak różne style, ocalił jedność budowli.
I oto wchodząc przez romański portal do romańskiej nawy widzę gotycki chór i transept…!
Klejnot? Raczej dwa w jednym. Perła i diament w jednej oprawie!
Nie wiemy, jak w poł. XIX w. wyglądało dawno już opuszczone Cité. Jeśli jednak poważnie rozważano jego rozbiórkę, stan ten musiał być niewesoły. Kiedy już zwyciężyła opcja restauracji, prace powierzono wspomnianemu już inżynierowi z Paryża. Warto w tym miejscu nadmienić, że program „naprawczy” Viollet-le-Duc’a, bo o nim mowa, zakładał dość dużą dowolność w odtwarzaniu utraconych fragmentów budowlanej materii:
„Restauracja budynku nie polega na jego utrzymaniu, reperacji albo przerobieniu. Chodzi o jego całkowitą odbudowę, choćby miał zupełnie nie przypominać swego pierwotnego wyglądu.”
Nic dziwnego, że tak sformułowany program budził kontrowersje i głosy sprzeciwu znacznej części środowiska.
Być może oktagonalne wieże flankujące transept i łączące go z romańską nawą nie są wymysłem pana Inżyniera, jednak przekonanie, że wieńczące apsydę i górne partie muru kamienne balustradki, wieżyczki, czy zdobiące lico muru gargulce, - to już tak, - graniczy niemal z pewnością.
Wchodzę do katedry…
Cisza i światło. Ciszy strzeże gruby mur, źródłem światła są cudnej urody witraże chóru i zamykające ramiona transeptu rozety. Światła jest tu tyle (choć zamiast o ilości, należałoby mówić raczej o jakości), że przez chwilę nawet nie zauważam, że wciąż jestem w części romańskiej…
Klejnotem miasta jest jego świątynia…
Do dziś nie daje mi spokoju myśl, że tak niewiele brakowało, a byłbym go ominął!