Rouen

Rouen

sobota, 4 stycznia 2020

Do Evreux...

Od ponad miesiąca „wiszą” mi w oknie przeglądarki filmy o katedrze w Evreux.
Dźwięki katedralnych dzwonów niosą się ponad miastem, ponad czasem, budząc wspomnienia tak wielu szczegółów…
Co zrobić, by je ocalić? Jak je opisać? Jak raz jeszcze wjechać do miasta, by je opowiedzieć sobie i Tobie?
Od czego zacząć? Czy od stacji w Dreux, dokąd w ostatni, majowy wieczór przywiózł mnie pociąg z Paryża, czy może od nocy spędzonej przed bramą kempingu w Domaine De Marcilly?

Zanim opuszczę, miasto, które nie upilnowało swojej Katedry (właściwie to jestem tu dziś tylko przejazdem) zatrzymam się jeszcze na chwilę na drugim brzegu Sekwany, od strony wypalonego prezbiterium. 


Na pokładzie wycieczkowych barek komplet turystów. Także bulwar pełen jest spacerujących w obu kierunkach przechodniów. Panoramę drugiego brzegu zasłaniają liście drzew ale dziś wcale mi to nie przeszkadza. Tak naprawdę boję się spojrzeć w stronę ocalałych murów. Nie chcę widzieć ran, jakie katedrze zadał pożar i spóźniona akcja ratunkowa. Wzrok zaledwie prześlizguje się po obrysie budowli. 
- Jest?
- Jest...

Na sąsiedniej ławeczce jakiś pan sprzedaje chodnikową biżuterię, łącząc na miniaturowym kowadełku miniaturowej wielkości młoteczkiem ogniwa kolejnej pary kolczyków. Za chwilę sprzeda je zachwyconej jego zręcznością japońskiej turystce.
Dochodzi 18. Kupuję bilet na pociąg do Dreux. Na murku oddzielającym chodnik od biegnącego dołem bulwaru wstawiam wodę na gorący kubek. Niektórzy z turystów stają plecami do zniszczonej pożarem budowli i robią sobie pamiątkowe selfie niczego nie rozumiejąc, nie widząc w tym niczego niestosownego…

Za godzinę odjeżdża mój pociąg. Nie wiem, jak stąd odejść, jak się pożegnać.
"Nad rzekami Babilonu  siedzieliśmy i płakali, wspominając Syjon…” (Ps. 137)

Lekkie podmuchy wiatru poruszają zakrywającą wypalone sklepienie i wnęki okien folię. To teraz - i nikt nie wie, na jak długo - ślubny welon Naszej Pani…

Jadę na Gare Montparnasse.
Za chwilę z podziemi dworca ostatni dziś pociąg zabierze mnie do Dreux. Stamtąd, po nocy spędzonej przed zamkniętą bramą kempingu w Domaine De Marcilly pojadę do Evreux...