Oficjalnie, bo pierwsza zapowiedź tegorocznej wyprawy pojawiła się już kilka tygodni temu na stronie podróżnego "raptularza”. Ponieważ jednak to tu, w tym miejscu pełnimy honory gospodarza, tej i każdej kolejnej wyprawy, raz jeszcze - w pełnej krasie mapa szóstej już odsłony “Korony katedr".
Czas: 15 czerwca - 9 lipca.
Dystans do pokonania - “księgowość” po powrocie.
Środek lokomocji: pociąg-rower-pociąg-rower-pociąg…
A dziś, a teraz?
Opatrzeni we wszystkie pieczęcie, uwierzytelnienia, Zaproszenia i gwarancje miejsc siedzących (a także wiszących) już w najbliższy czwartkowy wieczór wysiadamy na dworcu w Aachen i rozbijamy namiot na pierwszym (i jedynym z zaplanowanych noclegów) kempingu, położonym tuż obok zapory wodnej i leżącego opodal granicy Niemiec i Belgii, Eupen. Żywiąc przy tym nadzieję, że tego roku wszystkie źródła wody pozostaną w harmonii z porą roku i w granicach zakreślonych im linią brzegową.
Pierwszy dzień na trasie czyli piątek jest tu jedynym, który ze względu na dający się przewidzieć przebieg i czekające trudy (czytaj: przeprawa przez Ardeny) opiszę już chyba teraz, trochę jakby awansem. Nie poruszając strun odpowiedzialnych za nastrój grozy, jaki na podróżnym wytwarza okoliczny, trochę księżycowy krajobraz, powiem tylko, że przeciwnik, z jakim przyjdzie mi mierzyć się tego dnia ma wygląd naprawdę pospolity, a to czego nie ma, to zasad i słabych punktów.
Walka z kimś-takim będzie więc z definicji trudna, nierówna i mało ciekawa. Dlatego też nie zamierzam poświęcać jej już ani chwili dłużej.
Pragnę Was tylko zapewnić, że wynik tego sporu jest z góry przesądzony. Tak, wynik nie może być inny: w piątkowy wieczór zgłaszam swoje przybycie pod zamek krzyżowca Gotfryda, w bliskości granicy Belgii z Francją. Tak więc tego wieczoru stawiajcie u bukmacherów na zdobycie Buillon!
:-)
ps. szkoda tylko, że nie da się wykorzystać wszystkich właściwości (nachylenia) krajobrazu - niestety z takim ładunkiem na tylnym kole nie poszalejemy na zjazdach...
Z rzeczy, które "na dziś" dadzą się zaplanować, bo leżą w bliskim sąsiedztwie opisywanego tu dnia i krajobrazu, mogę jeszcze wspomnieć o zamiarze dotarcia do królewskiego miasta Reims (sobotni poranek). Stamtąd w dzień następny, a pierwszy tygodnia, wsiadam do pociągu, który w trybie TGV powiezie mnie do Nantes. Tam też będę świętował koniec czasu Wielkanocnej Radości - Boże Ciało, które we Francji obchodzone jest właśnie w Niedzielę. Obchodzone, bo i tam, gdzieniegdzie pielęgnowany jest zwyczaj procesji Eucharystycznej.
Opisana tu trasa w jej “kolejowym” fragmencie czyli z Reims do Nantes, to dolna część “pętli". Na niej to wspiera się cały pomysł i plan zjechania Bretonii i Normandii oraz odwiedzenia po raz kolejny Mont-Saint-Michel, Lisieux, Amiens a być może także Laon oraz kilku innych, zdobionych nie tylko “Kamieniem z katedry”, miejsc.
Lecz o tym, jak i o całej reszcie, słowem - o wszystkim, co dziać się będzie w drodze mam zamiar informować Was na stronie, na którą zapraszam raz jeszcze.
Polecam się pamięci!